Następnego dnia rano wszyscy zbieraliśmy się na spotkanie z Paulem. Ciekawość zżera mnie od środka, ciekawe o co chodzi. Wybuchł jakiś skandal ? Eee niee. Na pewno nie o to chodzi. Niallerek jest umówiony z Vicky. Oczywiście moja w tym zasługa, no przecież nigdy by do niej nie zadzwonił gdyby nie mój geniusz. Przez cały wczorajszy wieczór nękałam go o telefon. Postanowiłam zrobić dzień dobroci dla wszystkich i zrobić coś na śniadanie. Superlatywom jest fakt, że dobry uczynek wskoczył na moje konto jednak za uznanie się płaci. Panie i panowie, Rossalie Hamilton się nie wyspała. Boże, ale ja jestem durna. Gadam sama do siebie. Ehhh, Ross staczasz się. Zauważyłam, że odkąd mieszkam z chłopakami tryb życia jaki prowadzę diametralnie się zmienił. Częściej imprezuję, co jest równoznaczne z tym, że piję. Czasami Zayn przygarnie mnie na papierosa na tarasie, jednak nie zamierzam popadać w nałóg. Taaa. Chyba każdy tak na początku mówi, nie ? Dobra, dobra. Ale ja NIE ! Jeśli chodzi o kontakty "międzyludzkie" z Harrym, jestem bardziej otwarta. Sama się nie poznaję. A więc mam argument na to, że One Direction zmienia ludzi, a Harry to szczególny przykład demoralizacji. Wiodąc to beztroskie życie, bo chyba jest beztroskie czasami zastanawiam się co będzie jak z Harrym wrócimy do szkolnej ławki. W domu panowała cisza i ze stoickim spokojem w skupieniu mogłam zająć się częścią dekoracyjną mini sandwich'y, po wcześniejszym przygotowaniu naleśnikowego ciasta.
- Co tu tak ładnie pachnie ? - wyrwał mnie nagle z zamyślenia głos Nialla.- Tak mi w brzuchu burczy, że daj spokój. Zgoon- nawijał jak szalony. No tak, Blondyn to nawet budzika nie potrzebuje, kuchenne aromaty działają na niego lepiej od tych wstrętnych pikających utrudniającym słodki sen budzików. Zaraz po nim swą obecnością zaszczyciła nas cała reszta. Bez słowa każdy zajął swoje miejsce przy stole, a mnie nurtowało dlaczego tu tak cicho. No dobra, doesn't matter. Nałożyłam im adekwatne do apetytu porcje w stosunku Niall cztery, kontra cała reszta po dwa. A więc mamy 4:2. Każdy zajął się tym co ma przed sobą.
- A ty nie jesz ? - zapytał wyraźnie zdziwiony Zayn przeżuwając naleśnika
- Nie, nie ja nie jadam śniadań - wytłumaczyłam się
- Od kiedy ? Harreh i ty na to pozwalasz ? - drążył Louie tym swoim komicznym, podejrzliwym tonem
- Odchudzam się, ważę 62 kg, to jakiś koszmar !- wyolbrzymiłam gestykulacją rąk.
- Rossalie nie przesadzaj, głodzenie się nie jest odpowiednią metodą. Możesz ograniczyć jedzenie, ale nie całkowicie odstawić. Jako przykład weź sobie siebie i Hazzę. Możecie ograniczyć swoje stosunki do dwa razy w tygodniu, ale kto tu mówi o całkowitej eliminacji ?Jakby się taki Harry czuł ?- pokiwał brwiami- A więc wyobraź sobie twój organizm. Zazwyczaj jest przystosowany do porannej dawki, a tu nagle nic. Kompletnie zaburzony harmonogram.- Liam jak zawsze starał się logicznie a dosadnie dotrzeć do mnie.
- Oooo co to to nie ! - zaprotestował Harry, przeczesując grzywkę. Czy kiedykolwiek wspominałam jak on seksiarsko wygląda tak rankiem, kiedy nieułożona czupryna opada na jego śliczną twarzyczkę, a poranna chrypa nieustąpiła jeszcze po nocy ?
- A ja tam popieram Rossalie, też dbam o linię - wypowiedział się Horan, teatralnie gładząc się po brzuchu. Każdy spojrzał na niego a'la WTF NIALL, ale on tylko zarechotał. Fakt jest faktem. Żołądek Niallera przypomina co najwyżej śmietnik, ale z tym to już do gastrologa.
- Niall chcesz dokładkę ? - zapytał Zayn kiwając brwiami
- No pewnie ! - krzykną entuzjastycznie
- A odchudzanie ?- zaśmiał się Harry
- I ty mówisz, że dbasz o linię ? - zapytałam z przekąsem. Niall odgryzł kolejny kęs, wyraźnie delektując się smakiem, no nie powiem, że mi to nie schlebia.
- Przecież od pierwszej w nocy nic nie jadłem, nawet Pringlesów się nie tknąłem, a miałem fromage. Nie zjadłem też bułki z pasztetem i Nim 2 jak to mam zawsze w zwyczaju po nocach. - Liam przeszył go wzrokiem. Zawsze tak robi jak Blondyna poniesie gadka. - Aha, sorki, rozumiem, że mam już przestać.
- Na miłość boską, tak !
- Okej okej, przepraszam- wytknął język i wycofał się z akcji. Stojący obok zegar uderzył trzy razy.
- Co ?! Już dwunasta ?- Li poderwał się na równe nogi- Przecież Paul nas zabije- w pośpiechu wszyscy pobiegli na górę ogarnąć się do reszty. Co jak co, ale nie było ani jednego spotkania, na które byśmy się nie spóźnili. W pośpiechu wkładali buty, kiedy ja miałam ubaw wszechczasów. Przyjrzałam się swemu lustrzanemu odbiciu, stanęłam w lekkim rozkroku i uniosłam ręce tak, by dłonie znalazły się na wysokości talii.- Ja to ta z obrazka, ja to ta co krzyczy...- zaśpiewałam, stojąc przed lustrem. Uwielbiam Chylińską, koleżanka z wymiany z Polski twierdzi, że jest brzydka i wulgarna. Podobno u nich w kraju jej repertuar nie należy do uznanych. Ja ją tam bardzo lubię i szanuję za odmienność. Zresztą kwestia gustu. Chłopcy to podobno pedały, tak słyszałam. Czasem słucham Beatlesów i tu moje gusta zgadzają się z jej gustami. - Yesterdaaaaay !- zanuciłam przyglądając się swojemu odbiciu. Mówi się, że fryzura i buty świadczą o elegancji kobiety. Rozchodzone trapery i niechlujny kok. No cóż... Widocznie jestem nie elegancka. Stoję tak przed tym lustrem i sama się dziwię jaka ja to jestem durna. Czasami mam tyle lat ile mam a na rewersie widnieje siedmiolatka
- Gdy-bym by-ła du-ża to-bym dos-ta-ła ps-s-s-a, ale sta-rzy mó-wią że je- że jestem za -ma-ła.
- Eeeee nie chcę przeszkadzać, ale to miał być rap ? - zapytał wyraźnie rozbawiony całym zajściem Harry
- Taaak a co ? Czyżby ci się nie spodobało kotku- spojrzałam na niego podejrzliwie
- Nieee, nic nic. Skąd ci to na myśl przyszło - uciekał wzrokiem. Aha ! Styles kręci.
- No dobra, chyba jednak nie mam talentu - wzdechnęłam - Gdybym miała bluzę z kapturem i spodnie w kostkach. W dodatku zgarbiłabym się i wysunęła ręce do przodu ... Nieee jednak nie. Plany McRoss legły w gruzach - zaśmialiśmy się oboje. Harreh objął mnie i wyszliśmy z mieszkania.
- Kochanie, dobrze że przynajmniej jesteś śliczna - wytknął język a zaraz potem cmoknął mnie w policzek
- Chłopczyku z ulem na głowie, że co ?! Sugerujesz, żem ja Rossalie Hamilton z rodu Hamiltonów córka Hamiltona po Hamiltonie II ?-spojrzałam na niego spode łba śmiejąc się ze swojej własnej głupoty.
- Niee, ależ skąd-uniósł dłonie w górę w geście niewinności
- No, masz szczęście Styles - i tak zakończył się nasz na[NIE]poziomie dialog, niestety albo stety chodnik się skończył i przyszło wchodzić już do czarnego vana z którego wystawał już wkurzony łeb Tomlinsona, który wiercił się na fotelu kierowcy.
- Noo już miałem po was trąbić- zakomunikował Tommo
Podróż minęła w miarę spokojnie. Nie licząc szaleńczego rajdu przez pół Londynu było spoko. Taki tam drifting na skrzyżowaniu. Czasami podziwiam Louiego za taką jazdę. Chociaż każdy z chłopaków dobrze prowadzi, według mnie. Nie mogę się doczekać momentu kiedy ja podejdę do egzaminu.
-A właśnie, Hazza obiecałeś mnie przygotować do prawka- spojrzałam w jego stronę-zatrzepotałam słodko rzęsami
-Oooo już ja wiem, jak wyglądają jego lekcje praktyczne
-Sugerujesz coś Zayn ?- oczywiście, że wiedziałam do czego nawiązuje, to chyba logiczne z czym oni mają skojarzenia. No dobra, w przypadku Nialla to wszystko związane z jedzeniem, ale reszta nie omieszka się bez kąśliwego dogryzania.
- Jasne, że pamiętam. Jak chcesz to możemy jutro jechać.-w czas się Harry odezwał, grunt to dobry zapłon.
- Ooooo- no i znowu grupowa odzyweczka. Fatum, to nie jest pech. Oni są niemożliwi, no cóż sama wybrałam wprowadzając się do nich. I tym oto sposobem dojechaliśmy pod studio. Paul nie był zły. On już po prostu do tego przywykł.
- Dobra moje kochane gwiazdeczki-klasnął w dłonie i zasiadł przy biurku. Teraz właśnie powinniście składać mi pokłony-pękał z dumy a my nie wiedzieliśmy co jest tego powodem.
- A może by jaśniej?-zapytał Louie
- No właśnie, przestań trzymać nas w niepewności, głodnieję przy tym.
- Niall- zganił go Liam.- Dobra Paul do rzeczy.
- Dobra, dobra. Załatwiłem wam trasę dzieciaczki!-krzyknął entuzjastycznie wyczekując naszej rekacji. Ja właśnie czułam się jakby mnie prąd pokopał. Całe życie ze mnie uszło. Co będzie ze mną i Harrym ? Co ze szkołą ?
- A na ile ? - dodał tak od niechcenia Harry
- Nie cieszycie się ?-zdziwił się Paul
- Nie-warknął obrażony już Niall
- No dobra, to może ja zacznę - wtrącił się Liam a menager zwrócił na niego wzrok. - Słuchaj Paul, cieszymy się. Jest to ogromna szansa bla bla bla, ale teraz ?! Powoli ułożyliśmy sobie życie. Harry jest z Rossalie a Zayn i Niall mają na oku ciekawe dziewczyny. Czy nie dałoby się przełożyć wyjazdu ? A właśnie. Kiedy on jest ?
- No sens w tym, że za cztery miesiące więc nie widzę powodu paniki, a co do Rossalie- popatrzył się na mnie- to wiesz, że możesz z nami jechać. Jesteś przecież częścią rodzinki. Wiecie, że ja i wujek Simon chcemy dla was dobrze no nie ? [...]
Spotkanie dalej trwało, ale ja jakoś zatrzymałam się na zdaniu "Załatwiłem wam trasę !". Ciekawe co przyniesie przyszłość, ale mamy jeszcze cztery miesiące i połowę wakacji. Cieszę się, że Paul powiedział, że mogę jechać, ale ja jakoś nie mogę. Nie chcę im przeszkadzać, biedni pewnie wtedy nie mają w ogóle czasu dla siebie, będą zagonieni i zestresowani. Ale ok. Teraz mamy wolne i mamy wykorzystać je najlepiej jak się da.
________
A więc dodałam :3
Mam nadzieję, że się spodoba.
Proszę o komentarze ! <3
BOSKIE KOCHAM TWE IMAGINY MILORDZIE <333
OdpowiedzUsuńCudowne z resztą jak zwykle <333
OdpowiedzUsuńSuperrr. Czekam na kolejną część!!! Już się nie mogę doczekać <3 !.
OdpowiedzUsuńświeeetny! <3
OdpowiedzUsuńno i super wyrąbistego rozdziału się doczekałam. :) nawet sobie nie zdajesz sprawy jak bardzo mi brakowało kolejnej części xd warto było czekać :***
OdpowiedzUsuńuwielbiam Twoje opowiadanie!!
OdpowiedzUsuńhttp://annie1126.blogspot.com/ dopiero zaczynam, ale mam nadzieję, że Ci się spodoba :)
NOOWEEEE !! Wielbię!
OdpowiedzUsuńNAreszcie nie mogłam się doczekać ! Cudowne jak zawsze!
OdpowiedzUsuńŁał ! kosmos ! świetne ;)
OdpowiedzUsuńBoooskie !
OdpowiedzUsuń