23 marca 2013

Rozdział sto trzy

Jakież zdziwienie wymalowało się na mojej twarzy, kiedy przetarłam oczy ze zdziwienia. Patrzę a na wprost mnie fale, słyszę ich szum, ale nie za bardzo wiem skąd one się tu wzięły. Czy ja jestem na morzu ?
Odwróciłam się na drugi bok i mimowolnie uśmiechnęłam się szeroko. Poranny widok słodko śpiącego Stylesa obok mnie był jak najbardziej perfekcyjny. Przysunęłam się nieco bliżej niego i pocałowałam go delikatnie w policzek. Jego ręce chwyciły moją głowę i przytrzymały tak, aby usta mogły złożyć na moich poranny, ciepły pocałunek. Zerknęłam przez ramię, po mojej prawej stronie leży w najlepsze rozbawiony Harrold. Szczerzy się jak jakiś idiota, ale... ale.. ale jego nagi tors w starciu z białą pościelą, ohh pociąga mnie bez dwóch zdań. 
- Zajebiste uczucie. - parsknął śmiechem. - Widzę, że ciebie to też spotkało. - wyszczerzył się i objął ramieniem, przez co przyciągnął mnie do swojej piersi. - Też na początku nie wiedziałem o co chodzi. Rozwieję twoje wątpliwości. - cmoknął mnie w policzek, skąd taki nagły napad słowotoku u niego ? - Jesteśmy kochanie na wakacjach, w naszym domku, dwa metry nad oceanem. - chłonęłam każde z jego słów i sklejałam w pojedynczą całość. Ahh tak ! Malediwy.
- Cześć Harreh. - przyłożyłam opierzchnięte wargi do jego szyi i posunęłam wzdłuż kości obojczyka. Spojrzałam na niego z zadziornym uśmiechem, więc korzystając z okazji, chciałam także mocniej zaangażować się w sytuację. Delikatnie wsunęłam dłoń pod jego bokserki, cały zadrżał.
- Harreh ? - spojrzałam na niego porozumiewawczo nie zaprzestając dogadzania mu.
- Nnic, tylko. Twoje, dłonie. ohhh Zzzzimne. - z trudem mówił, gdyż  gardło było zbyt zajęte wydobywaniem z siebie sapania i cichych jęków. Przyciągnęłam go do siebie i pocałowałam, chwilę później moje dłonie, ku jego uciesze ponownie zajęły miejsce w jego spodniach. Loczek był cholernie podniecony, dzięki mnie wił się po łóżku. Jego iPhon zaczął wibrować, zdziwiłam się jak sięgnął ręką po telefon. Drżącymi dłońmi przyłożył sobie telefon do ucha, rzucając mi raz po raz uwodzicielskie spojrzenie, włączył na głośnik.
- No heeeeej Stylesowie ! - usłyszałam wesoły głosik Louisa.
- Cześć Lou. Ommmm, cholera jasna. - przygryzł dolną wargę, jednak dalej zamierzał prowadzić tą rozmowę.
- Harreh wszystko okej ?- Zapytał Lou, odchylił się lekko i zlustrował mnie wzrokiem.
- Tttak w jak najlepszym Ohh. - stęknął pod koniec.
- Oj Loczek, Loczek . - zaśmiał się ironicznie Tommo. - Zadzwoń jak skończycie. - teraz to już kompletnie parsknął śmiechem, no dobra, walić Tomlinsona. Wysunęłam dłoń z czarnych bokserek i mocno do niego przylgnęłam. Chwilę trwało, aby zdezorientowany chłopak odwzajemnił mój uścisk. Czując na sobie jego ciepło i wdychając jego zapach, byłam bezpieczna.
 -Witaj na Malediwach Harry. - uśmiechnęłam się i  zadowolona z siebie poderwałam się do góry. Wyjęłam z walizki ubrania, w których zamierzam spędzić resztę dzisiejszego dnia. Pokiwałam głową z niedowierzaniem. Hazza leżał rozwalony na całym łóżku z poduszką na głowie.
- Coś ty mi zrobiła. - wymamrotał do poduszki, tak na prawdę do uszu dotarł mowo podobny bełkot. Zignorowałam dochodzącego do siebie po tym wszystkim chłopaka i poszłam do łazienki się przygotować. Pod zwiewną sukienkę założyłam kostium kąpielowy, oczywiście zamierzam godnie wykorzystać sprzyjającą do tego aurę. Włosy związałam w wysoką kitkę i z nadzieją, że Harry jest już gotowy pokierowałam się do pokoju.  
- Wstawaj, szkoda dnia na wylegiwanie się. - Uśmiechnęłam się i wskoczyłam na łóżko, po czym położyłam swoje chłodne dłonie na jego nagim torsie. Chłopak odruchowo nabrał powietrza w płuca i odsunął się odrobinę.
- Bierz te łapy, później znowu przez najbliższe piętnaście minut będę hibernował. - spojrzał na mnie przerażony, jego śmieszna mina rozśmieszyła mnie.
- Nie ma za co kotku. - zmrużyłam oczy i zamrugałam kilkakrotnie. Po dłuższych namowach udało mi się go wygonić z łóżka. Szemrając coś pod nosem udał się w końcu do łazienki, skąd usłyszałam charakterystyczny szum wody. Sięgnęłam po hotelową ulotkę. Wybrałam numer, do anglojęzycznej recepcji.
- Recepcja hotelowa, słucham - usłyszałam głos kobiety, brzmiała niemal jak robot. 
- Dzień dobry. Chciałam złożyć zamówienie. - westchnęłam zastanawiając się na co tak naprawdę mam ochotę. - Poproszę - zerknęłam do karty dań. - Sałatkę Cesar i parzone Latte, a dla drugiej osoby typowe brytyjskie śniadanie, tylko bez jajek, jest uczulony. - zaśmiałam się.
- Zamówienie zostanie zrealizowane w przeciągu dwudziestu minut. Proszę podać numer bungalowu.
- Jasne. - zeskoczyłam z łóżka i podbiegłam na molo.- Apartament na wodzie 33b. - uśmiechnęłam się do słuchawki i wróciłam do klimatyzowanego wnętrza.
- Dziękujemy, życzymy smacznego. - zadowolona z mojej błyskotliwości opadłam na materac. Nie spodziewałam się po sobie takiej lotności, ba. Nigdy nie sądziłam, że domyślę się, żeby zrobić coś takiego.
- Pasowało by coś zjeść, co ? - usłyszałam nad uchem chrypliwy głos. Chwilę później sprawnym ruchem przyciągnęłam go do siebie i wylądował zupełnie na mnie.
- Byłam szybsza. - pokiwałam brwiami i założyłam mokry kosmyk jego włosów za ucho.
- Rossalie ? - spojrzał na mnie podejrzliwie. - Zamówiłaś nam śniadanie ? - zmarszczył czoło. Wyszczerzyłam się triumfalnie i skinęłam głową. Położyłam się na brzuchu i energicznie zaczęłam machać nogami, oczywiście wcześniej zwaliłam z siebie protestującego Loczka. - Ale mam mądrą dziewczynę. - cmoknął mnie w usta, już miałam mówić, że mam mądrego chłopaka ... ale nie., nie lubię kłamać. Po chwili rozległo się pukanie do drzwi, zerwałam się i odebrałam śniadanie od kobiety w hotelowym uniformie.
- Dzięki wielkie. - uśmiechnęłam się i przejęłam obficie zapełnioną tackę. Aż an sam widok pociekła mi ślinka. - Proszę dopisać do rachunku. Dziękuję. - pośpiesznie zamknęłam drzwi.
- Aaaa no nie wierzę. - widząc mnie poderwał się do góry, wyrwał mi z rąk tacę i rozłożył wszystko przy stole. Zaczęliśmy w ciszy jeść, szczerze to byłam wygłodzona za wszelkie czasy. Wczoraj po przylocie nie wepchnęłam w siebie niczego. Po jakże pysznym i sytym śniadanku zdecydowaliśmy się, że wyjdziemy na plażę. Spakowałam do torby najpotrzebniejsze rzeczy w tym kilka kremów z filtrem, odtwarzacz muzyki i telefon. Zastanawiałam się jeszcze nad książką, ale Harrold stwierdził, że mam się rozerwać, no to czemu nie? Zadowoleni pozamykaliśmy dokładnie nasz domek i rozłożyliśmy ręczniki na pobliskiej plaży, było kilka osób, ale nikt nie rzucił się na nas, jest dobrze.
- Ale pięknie. - powiedział zafascynowany, od dłuższego czasu siedział i lustrował lazurowy ocean. - Nasmarować cię ? - zerknął na mnie przez ramię, w sumie to i tak miałam to właśnie robić, więc czemu miałby mnie nie wyręczyć.
- Jasne.- położyłam się na brzuchu. Harry usiadł gdzieś na wysokości moich lędźwi i zaczął wsmarowywać krem z filtrem w moje plecy przyjemnie je przy tym masując.Poczułam się zrelaksowana a pod wpływem zadawanej mi przyjemności mruczałam cicho.
- Cholera miałem dzwonić do Louisa. - wywrócił oczami. - Mogę z twojego ? Mój się rozładował. - oświadczył. Leniwie wyjęłam komórkę z torby i rzuciłam w jego kierunku. - Tylko mi minut nie nabij. - zaśmiałam się. Loczek oddalił się, a kojący szum fali spowodował, że zaczęłam powoli usypiać. Przyjemny sen na jawie, słońce pieszczące rozgrzaną skórę, zaraz, zaraz. Poczułam mocny uścisk w talii. Otwarłam oczy, ten idiota zmierzał do wody !
- Harry, puść mnie. - warknęłam. Szarpałam się a ten nawet nie słuchał. - Tylko spróbuj. - wycedziłam przez zęby, nienawidzę być mokra. - Puszczaj idioto !- krzyknęłam.
- Wedle życzenia. - wyszczerzył się cwaniacko. Później usłyszałam chlupnięcie i cała zanurzona byłam w tym mokrym gównie.
-Jesteś nienormalnym debilem! - darłam się wychodząc z wody. Szłam w stronę ręcznika, chciałam się jak najszybciej  wysuszyć. Opatuliłam się jego ręcznikiem i podkuliłam nogi pod brodę, nienawidzę kąpać się w morzu, czy tam oceanie. Jest słone ! Szczypią mnie oczy, mam ochotę wydłubać je sobie paluchami, ale wolę widzieć jego minę podczas mojej zemsty, która na pewno nadejdzie.
 - Jesteś zła na? - zapytał mierząc mnie wzrokiem, szczerząc się jak idiota klapnął na gorącym piasku i zrobiła się z niego jedna wielka panierka.
- Nie coś ty… - zażartowałam -  Jestem  wściekła! Jesteś nienormalny! Myślałam, że to ty jesteś straszny, ale chyba się myliłam. - usiadłam obrażonego dzieciaka, wesoły Loczek niespodziewanie naparł na mnie i przygnieździł do koca -A złaź ty, ty, ty kotlecie jeden. - odepchnęłam go od siebie i zwinnym ruchem przeturlałam się obok. 
- Kotlecie ? - prychnął. Otrzepałam go z piasku, dopiero później zrozumiał o co tak na prawdę mi z tym chodziło, i on mi mówi, że ja jestem tępa . No ludzie trzymajcie mnie, bo cyce opadają. Miał poważną minę, jakby chciał mnie wzrokiem zabić. Nagle złapał mnie w talii i popchnął tak, że wylądowałam na plecach, a on na mnie. Łaskotał mnie jak opętany.
- Przestań! Harruś. Harroldziku. Harriet. Kochanie. Żabeczko. Kotleciku kochany. - darłam się przez śmiech. W odpowiedzi słyszałam tylko dziki rechot chłopaka. - Styles ! Przestań! - szarpałam się.
- Nie w tym życiu! - łaskotał mnie jeszcze bardziej, a ja powoli opadałam z sił. W końcu przestał.
- Kretyn. - stwierdziłam i postanowiłam odsunąć swój ręcznik na odległość około metra.
- Nie obrażaj się. - po chwili zaczął mnie dźgać pomiędzy żebra i dołączył ręcznik.
- Ja się wcale nie obrażam. - uśmiechnęłam się sztucznie.
- Nie wcale, ale wiesz co? To ja się powinienem obrazić… - zaśmiał się i założył splecione dłonie na klatkę piersiową. 
- A niby o co ? - prychnęłam
- Nazwałaś mnie kotletem. - wywinął wargę i upozorował płacz. Zdecydowanie za dużo czasu spędzał ostatnio z Louisem, to widać, słychać i te pe. Zmęczona naszą zabawą oparłam głowę o jego tors, a Loczek w odpowiedzi objął mnie. No i proszę, umie się uspokoić jak chce, co za dzięcioł. Zamiast dać mi się spokojnie wyspać na słońcu zrealizował swój plan i ponownie zaciągnął mnie do wody. Wbiegliśmy jak na znak podejmując rywalizację kto wbiegnie dalej bez wywrócenia się. Dobrze mu tak mówić, hasał po falach jak antylop a ja ? Na swoich nóziach pozbawionych wszelakiej koordynacji ? Wbiegłam po pas i szukałam Loczka przed sobą, nigdzie go nie było. Oczy zaczęły mi łzawić, słona woda była wszędzie. Poczułam jak obejmuje mnie od tyłu, zaraz potem złożył pocałunek na mojej szyi. Nawet i w tak dramatycznej sytuacji dla moich włosów i skóry dało się wyczuć romantyzm. Ułożył wygodnie podbródek na moim ramieniu i zacisnął dłonie na mej talii. 
- Kochana wariatka. - szepnął i przejechał czubkiem nosa po wrażliwej skórze za uchem. Dobrze, że byłam podtrzymywana, bo gdyby nie jego silne dłonie to na pewno leżałabym wśród alg. 
- Kochany wariat. - obróciłam głowę i pochwyciłam w dłonie jego policzki. Zdecydowanie piękne zakończenie tego dnia. Pocałunek o zachodzie słońca nad oceanem. Marzenie z dzieciństwa zaliczone.
***
Już się bałam, że się nie wyrobię z rozdziałem , ale nie chciałam Was zawieść. Rozdział byłby o wiele wcześniej ale oglądałam powtórki sezonów jednego z seriali i krótko mówiąc szukałam inspiracji. Mam nadzieję, że rozdział się Wam podoba. 
Komentujcie kochani :)))

Info

Dziś możecie oczekiwać kolejnego rozdziału . : )
Happy ?

21 marca 2013

Rozdział sto dwa

 Kochany pamiętniczku <3
Kto by powiedział, że jeszcze wczoraj będę stąpać po brytyjskiej ziemi a dziś już będę w przestworzach ? No właśnie, nikt. Tylko ten przygłup, co teraz chrapie mi na kolankach to wiedział. HARRY JESTEŚ IDIOTĄ ! <- heheszki, wiem, że czytasz mój pamiętnik, więc taki tam mały bonusik. A teraz wracając do realiów.Był piękny sobotni poranek. Wreszcie wybieraliśmy się w wymarzoną podróżna Malediwy. Zbliżało się południe, kiedy ruszyliśmy w stronę lotniska. Samochód, którym jechaliśmy szybko mknął po ulicach. Nie mieliśmy zbyt dużo czasu, bo odlot mieliśmy o dwunastej a Niall upatrzył sobie jeszcze po drodze Mc' Donalda.
Na lotnisko dojechaliśmy na czas. Wtedy zaczęłam się niepokoić. Bałam się, że coś przeszkodzi nam w podróży. Weszliśmy na pas startowy i zobaczyłam jak ogromny jest ten samolot.Tak na parwdę to nogi miałam jak z waty. HARRY TEGO MASZ NIE CZYTAĆ ! Strasznie się cieszę na ten wyjazd, od dawna marzyły mi się wakacje a jak dowiedziałam się w jak pięknym miejscu to miałam ochotę zacząć krzyczeć, zaraz, zaraz ja krzyczałam. Dziewczyny pomogły mi się spakować, to dobrze, bo NA CIEBIE HARRY nigdy nie można liczyć. DLACZEGO POGRUBIAM DRUK ? Bo wiem że i tak to czytasz i zapewne cieszysz ryja do mojej kochanej kartki. Przed południem cała rodzinka odwiozła nas na lotnisko, smutno mi się było tak żegnać z tymi wariatami, ale wystarczy, że tego jednego mam na głowie. -.- Dobra, kończę, bo ten idiota tak chrapie, że wszyscy się na nas gapią.
-
z uśmiechem na ustach zapisałam ostatnie linijki teksty, zamknęłam zeszyt i schowałam głęboko do bagażu podręcznego. Leżący na moich kolanach loczek słodko uśmiechał się przez sen, jednak musiałam go obudzić.
- Kochanie, wstawaj. - nachyliłam się nad jego policzkiem lekko go cmoknąwszy. Po chwili zaczął niemrawie otwierać zaspane oczka. Zamrugał kilkakrotnie i ziewnął.
- Mmmm tak dobrze mi się spało. - wymruczał zmysłową chrypką. - Jaki jest powód, że mnie budzisz ?- podniósł się z moich kolan. - Nawet nie wiesz jaki miałem sen . - wyszczerzył się.
- No to podziel się nim ze mną. - wywróciłam oczami.
- Plaża, dziewczęta w bikini, impreza na plaży. Mmmm - rozmarzył się. Zmierzyłam go wzrokiem i walnęłam poduszką, na której przed chwilą spał. - Auuu ! - zawył. - Za co to ? Boże... -syknął i rozmasowywał bolącą głowę, a masz może w końcu nauczysz się z tego korzystać. Nieużywane narządy zanikają...
- Powtórz co powiedziałeś.- przyciągnęłam go do siebie za kołnierzyk koszuli.
- Yyy miałem ma myśli, że moja piękna dziewczyna, którą kocham z całego serca na plaży. - wyszczerzył się. - Nie zabijaj.- szepnął zakrywając ręką oczy. Ja natomiast wtuliłam się w niego z całej siły.
- Słodki jesteś. Ale już się nie zgrywaj, wiem co słyszałam. Pogadamy inaczej ... w naszej sypialni. - szepnęłam mu do ucha, ów je lekko przygryzając.
- Czyżbym wiedział do czego zmierzasz ? - odrzekł muskając raz po raz mą szyję.
- Aaaa to ty Hazza ! Prawdziwy, o i jeszcze Ross ! Aaah no nie wierzę. - w momencie usłyszeliśmy nad sobą piski, gromadka dziewcząt przepychała się nad nami... oh god. Nawet i w samolocie ? Ludzie no bez przesady.
- Nie da się ukryć, a co ? - odpowiedział sarkastycznie, odrywając usta od mojej szyi.
- Bądź miły ! - syknęłam mu do ucha jednakże słodziutko się uśmiechając.- Cześć dziewczyny.
- Aaaaaa Ross powiedziała mi cześć. Aaaa no nie wierzę. Hazza, Hazza powiedz coś !!! - w pewnym momencie zrozumiałam skąd takie nastawienie mojego chłopaka do tych dziewczyn, zachowują się jak jakieś nienormalne fanki, tak na pewno nie zachowują się normalni ludzie. Ani jakiegoś dialogu poprowadzić, ani nic... co się odezwiesz piszczą, co uśmiech mdleją ... ohh god.
- Coś. - odwarknął po czym parsknął śmiechem. Utkwiłam w nim swoje mordercze spojrzenie, opanował się bo po chwili podpisywał już stosik autografów. Nie wiem gdzie w tej chwili była stewardesa bo jej zadaniem było zapewnienie klientom komfortowej podróży. Najwyżej zgłosi się wniosek do linii lotniczych o zwrot kosztów za przelot, a co się będziemy. Swoją drogą, Harroldzik słodko wygląda jak się bulwersuje.
- A teraz jakbyście mogły, to idźcie. - wyszczerzył się pobłażliwie. Grupa nastolatek odmaszerowała do swojej klasy a my zostaliśmy sami. Czy wspominałam, że ten lokaty czub wykupił miejsca w pierwszej klasie? No tak, pierwsza klasa = mniej natarczywych fanów, ale jak widać i ci zdołali się przedostać.
- Idę do łazienki. - szepnął mi do ucha i tyle go widziałam. Zainteresowały mnie kolorowe artykuły w tanim brukowcu. Lubiłam sobie tak poczytać na swój temat, czego to się nie zrobiło, czego to się nie kupiło. Media są na prawdę nużące, musisz pilnować swojego nosa, bo tylko czyhają by cyknąć foteczkę wartą kilka tysięcy. Wertowałam strony czasopisma, czytając przelotnie drobne wywiady. Wzmianka o modzie, trendy na ten rok, ehh nic nowego.
-Wróciłem. - podniosłam wzrok, uśmiechnięty od ucha do ucha Loczek zajął swoje miejsce, schowałam gazetę do bagażu, i tak w niej nic ciekawego nie ma. Z tego wszystkiego zaczęliśmy grać na palce, mój kciuk jest mistrzem, Hazz nawet nie miał szans.
- Kochanie, ile jeszcze nam zostało ? Strasznie mi się nudzi. - położyłam głowę na kolanach Loczka, który zacięcie nakurzał na swoim PSP. - Ejj, słyszysz ? - dźgnęłam go palcem pomiędzy żebra, dopiero podskoczył jak nienormalny.
- Ahh tak. Słyszę, ale co, powtórzysz ? - uśmiechnął się słodziutko, niech nie myśli, że mnie tym udobrucha. - Pytałam ile jeszcze nam zostało lotu. Ale nikogo to tu nie obchodzi. - wywróciłam oczami.
- Oj no Rooose. - nachylił się i cmoknął mnie prosto w usta. - Nie gniewaj się. - wywinął wargę. - No dobrze, nie będę już grać.- odłożył konsolę. - Happy ? - uśmiechnął się kiwając brwiami.
- Very Happy Panie Styles. - przymknęłam oczy, zrobiłam się bardzo śpiąca. Jak dowiedziałam się, że przed nami jeszcze pięć godzin lotu, to ja dziękuję ... mam dość, idę spać, dobranoc.
Oczami Harrego
Kiedy tak spała. miałem dużo czasu na obmyślenie spraw. Czy najpierw zrobić to co planuję od dłuższego czasu, czy poczekać i zrobić to pod koniec ? Sam już nie wiem... przydałby się Liam Dobra Rada, ale nikt nic o tym nie wie. Poradzę sobie,ohh weź się w garść chłopie.
- Proszę zapinać pasy, podchodzimy do lądowania. - usłyszałem nad uchem głos stewardessy. Przystąpiłem do budzenia, śpiącej Rose, z którą nigdy łatwo nie było. Albo zacznie rzucać w ciebie przedmiotami leżącymi w zasięgu jej rąk, albo zgładzi spojrzeniem. Ale... ja mam inny plan.
- Kochanie. - szepnąłem jej do ucha. - Kochaaanie. -zachichotałem dźwięcznie. - Wstawaj, bo Niall zje twoje śniadanie. - w momencie podskoczyła jak poparzona, zdezorientowana rozejrzała się po kabinie.
- Jakie śniadanie ? Jaki Niall ? - wymamrotała sennie, poprawiając ręką włosy. - Gdzie my jesteśmy ?- ziewnęła, czyli jednak mnie nie zabije. Ohh jak dobrze. 
- Jesteśmy w samolocie, który właśnie podchodzi do lądowania. - odparłem pnąc pierś do przodu, jestem z siebie dumny, że udało mi się to tak rozplanować, wakacje we dwoje, tego nam trzeba. 
- Ahh faktycznie. - przybiła facepalma i rozbudziła się. Pomogłem zapiać jej pasy, z którymi siłowaliśmy się dobre pięć minut. Wyjrzałem przez okienko, samolot schodził ku dołowi, obniżając lot nad oceanem Indyjskim po chwili podwozie lekko musnęło o pas by posiąść już na dobre. W kabinie rozległy się brawa dla pilota, Rose z tego wszystkiego aż zanurkowała pod moje ramię, kiedy już trzeba było wychodzić, szturchnąłem ją lekko.
- To już ? Żyjemy ? - wydukała szczękając zębami. Zaśmiałem się tylko i podałem jej dłoń. Zebraliśmy dokładnie wszystkie rzeczy z pokładu maszyny, która przetransportowała nas bezpiecznie taki szmat drogi. Wsunąłem na nos okulary przeciwsłoneczne, wychodząc przywitał nas powiew wrzącego powietrza jeszcze z rozgrzanych turbin samolotu, dumnie chwyciłem Rossalie za rękę a pod pachę wziąłem torbę z bagażem podręcznym. Procedury lotniskowe nie sprawiły większych utrudnień, odebraliśmy bagaże i z rezydentką i kilkoma rodzinami udaliśmy się łodziami do hotelu jaki wybrałem... a to był raj. 
Oczami Rossalie
Byłam cała podekscytowana, od wyjścia z klimatyzowanego lotniska minęło zaledwie dziesięć minut a ja siedzę spocona jak bóbr, jakież było moje zdziwienie, kiedy obsługa zapakowała nasze bagaże do łodzi, w których my sami mieliśmy zająć miejsca. 
- Harreh kochanie co się dzieje ?- wtuliłam się mocniej w jego tors.
- Właśnie płyniemy do hotelu. - odparł szczerząc się. - Który jest... o tam - wskazał ręką. Szczęka mimowolnie mi opadła. Przed nami rozprzestrzeniała się prawdziwa wyspa. na wyspie stanowiącej część atolu Lhaviyani, z piękną laguną z 3,5 km piaszczystej plaży, stwarzającą idealne warunki do uprawiania sportów wodnych. Jak już zdążyłam się dowiedzieć od rezydentki. Pisnęłam z zachwytu, jesteśmy tak daleko od tego miejsca a ja już wiem, że to raj, nie mogę się doczekać jak to wszystko wygląda z bliska.
- Harreh, kochanie musiałeś wydać na to fortunę. - jęknęłam spoglądając w jego tęczówki, nie chcę aby na mnie wydawał, sama mogłam przecież opłacić ...
- Zgadza się. Wydałem fortunę. - wyszczerzył się i zanurzył rękę w wodzie. -Ale jesteś tego warta.- dokończył widząc zdezorientowanie na mojej twarzy. Nie wytrzymałam, musiałam się rozpłakać. Nikt nigdy nie zrobił dla mnie czegoś takiego, a słowa wypowiedziane były przepiękne. Podróż nie trwała dłużej niż dwadzieścia pięć minut, w ciszy podziwialiśmy zbliżającą się wyspę. Nie bez powodu Malediwy nazywane są przez przybywających tu na wakacje turystów rajem na ziemi. Lagunowe plaże pokryte śnieżno- białym, gorącym piaskiem, ocieniane palmami kokosowymi i oblewane czystymi, ciepłymi wodami oceanu dostarczają doskonałych warunków do odpoczynku.W szoku przemierzaliśmy część kurortu, zdziwiłam się widząc że większość gości zatrzymuje się w centralnej części wyspy a nas ciągną w głąb. Zamarłam. Przed nami, kilkanaście metrów od brzegu nagle wyrósł dom na wodzie.
- Witaj w naszym przez najbliższe dwa tygodnie domu, kochanie. - usłyszałam szept okalający moją szyję. Odwróciłam się i stanąwszy na palcach złożyłam na jego wargach namiętny pocałunek. Drewnianą kładką dostaliśmy się do wnętrza. Przestronne pokoje, sypialnia w jasnym drewnie o przyjemnych kremowych kolorach z ogromnym widokiem na ocean, od razu walnęłam torby w kąt i oboje popędziliśmy zwiedzać resztę rajskiego domku, pokierowałam się wąskim korytarzykiem jak widać, prosto do łazienki. Dwuosobowa wanna, prysznic a to wszystko pod gołym niebem ! Nie zwlekając pobiegłam na taras, widok zapierał dech w piersiach.
- I jak, podoba ci się ? - doszedł do mnie Harry, który jak widać sam jest równie zachwycony co ja. 
- Hazz jest pięknie. - zarzuciłam rączki na jego szyję a on sam wziął mnie w objęcia.
- A wiesz co jest w tym najlepsze ? - szepnął muskając rac co raz moje wargi. - Jesteśmy tu sami. - złożył pocałunek na mojej szyi doprowadzając mnie tym jednakowo do szału, jednak nie teraz, nie mogę na to pozwolić. - Harreh, później. - delikatnie wyswobodziłam się z jego uścisku.- Jedyne o czym marzę teraz to chłodny prysznic i sen, tobie też radzę. - Zignorowałam jęk zawodu, położyłam torbę na łóżku i wyjęłam świeże rzeczy. Tak właściwie to teraz zorientowałam się, że mamy dwie łazienki, w tym jedna w domku, świetnie się składa. Zabrałam kosmetyczkę i ubrania na przebranie i nie czekając oddałam się w relaksacyjną kąpiel.Jakieś było moje zdziwienie jak poczułam chłodne dłonie zaciskające się wzdłuż mojej talii. No tak, tym ktosiem może być tylko jedna osoba. Po chwili intruz wtargnął pod prysznic.
- Co ty robisz ? - odparłam śmiejąc się z politowaniem. Jego włosy w starciu ze strumieniem wody wyglądały wprost obłędnie. Mokra kura, to jest to. Zdecydowanie bardzo dobre określenie. 
- Kazałaś mi się wykąpać, więc oto jestem. - wyszczerzył się. - Umyć ci plecki ? - pokiwał brwiami i wyrwał mi z ręki żel pod prysznic. Nie dał mi nic powiedzieć bo już wmasowywał w moje plecy malinowy żel. Nie chcąc być dłużna odwdzięczyłam mu się tym samym. Jak widać, Stylesowie bez seksu czasem wytrzymują i tu was zaskoczę. Pierwszego dnia seksu nie było !
***
Ohh god ile mi zajęło napisanie tego rozdziału :O Jeszcze nigdy tyle nie głowiłam się nad fabułą ale z tego jestem całkiem zadowolona, lecz to już zależy od Was jak to odbierzecie.  Zadowoleni, że kolejny rozdzialik się pojawił ? Bardzo dziękuję tym, którzy "ładnie mówiąc " zjebali mnie za to, że się opierdalałam. :D

16 marca 2013

Info

Kochani, nie wiem jaką mam czelność się tu jeszcze pokazywać. -.-
Jeśli jest ktoś zainteresowany kontynuacją tego gówna to byłoby mi miło.
Nowy rozdział jest już w przygotowaniu.