Oczami Louisa
Obudziły mnie promienie słoneczne, które bezczelnie wdarły się przez szczeliny od żaluzji. Z wielkim trudem uniosłem głowę nad poduszkę. Zaciągnąłem się powietrzem i z powrotem opadłem na materac.
- Aua uważaj trochę- coś jęknęło. Podskoczyłem tak jakby ktoś wbijał mi szpilkę w tyłek. Odskoczyłem od łóżka i nie warzyłem się zaglądnąć co jest pod kołdrą. Panienka ? Eee nie nie używałem wczoraj. Chyba. Niee nie używałem. Coś zawinęło się w prześcieradlany kokon.
- Harriet to ty kochanie ? - wyjąkałem chwytając do ręki poduszkę. Co jak co. Jeśli ten potwór zaatakuje pierwszy będę miał się czym bronić. Dźgnąłem lekko tajemniczy obiekt . Nie poruszył się. Powtórzyłem czynność.
- Weź ty się kurwa człowieku uspokój - wywrzeszczało coś spod pościeli, byłem bardzo zaciekawiony kto tam jest. A może Bóg wysłuchał moje prośby i zesłał gadającą marchewkę ? No bo wszystko się zgadza. Kształt jak najbardziej odpowiedni. O mój boże może to jest gadająca marchewka ?! Podnieciłem się wewnętrznie na samą myśl co mogło by się dziać gdyby to okazało się prawdą. Aawww- rozmarzyłem się. Chodzilibyśmy na randki do ogrodu, podlewalibyśmy nasze dzieci a ona siałaby zarodniki jako owoc naszej miłości. Kurwa Tomlinson ogarnij się masz już prawie dwadzieścia jeden lat. Chwyciłem za róg pościeli i brutalnie ją stargałem. Wyłoniła mi się znana, blond twarzyczka.
- Nialler !? - zapytałem zdziwiony
- Nie, mów mi Harriet - zanosił się śmiechem, rechotał po swojemu jak często na Video Diary mieliśmy z tym do czynienia. Z powrotem naciągnął na siebie kołdrę i przykrył się po sam czubek nosa. Wyglądał tak słodziutko, irlandzka słodziutka twarzyczka wyłania się zza kołdry. Ej ej ej. Stop. Przecież to zabrzmiało jak jakieś gejowskie wyznania.
- Ej ej nie za wygodnie ci tu u mnie ?- zareagowałem gdy z powrotem ułożył się do snu
- Nie, ale nie obrażę się jak sobie pójdziesz - wymamrotał a ja zamknąłem za sobą drzwi od mojego pokoju. Wsunąłem futrzaste króliki na nogi, urodzinowy prezent od Liama i zwlokłem na dół się leczyć. Nalałem sobie do szklanki zimnej wody i przyszykowałem tabletki. Oparłem swoje łokcie na blacie i obserwowałem co się dzieje za oknem. Głuchą ciszę przerwał równie zmarnowany co ja Loczek.
- Heej-przeciągnął otwierając lodówkę. - Długo nie śpisz ? - zapytał przegryzając jabłko. Aż mnie wykrzywiło jak on może jeść. Mnie na samą myśl, że jesteśmy w kuchni mdli.
- Dosłownie przed chwilką wstałem, a no i leczę się - uniosłem do góry szklankę z rozpuszczona aspiryną.
Harry zaśmiał się. Aż mnie w skroniach zgniotło.
- Jezus, błagam cię ciszej - wycedziłem przez zęby ściskając się za głowę. Pokiwał głową i zajął się czytaniem gazety.- Ale wczoraj się działo - podsumowałem do siebie
- Mhhm - "odpowiedział" mi zaczytany Harry.
- Co tam czytasz ? - przysiadłem się do niego
- A nic ciekawego, słyszałeś że Rossalie jest w ciąży ? - wybuchnął śmiechem, po chwili spojrzał na mnie i się opamiętał. - Nooo Louie wybacz, ale też na pewno byś tak zareagował. O ! o ! Albo patrz na to, Zayn Malik zakończył karierę. Ciekawe niee ? - zachichotał pod nosem.
- Dobra, Loczek, idę się ogarnąć - wstałem i klepnąłem go w tyłek, następnie udałem się do łazienki.
Oczami Rossalie
Obudziłam się chwilę po Harrym. Słyszałam jak się krząta, ale łudziłam się, że jeszcze później uda mi się zmrużyć oko. Zwlokłam się z łóżka i udałam się do łazienki. O dziwo kac mnie nie męczył. Zaletą mojego organizmu jest to, że nie ważne ile bym wypiła to i tak nie będę cierpieć. Wzięłam prysznic i odświeżyłam się. Przepasana w ręcznik wyjrzałam przez okno od naszego pokoju. Jeej słoneczko. Lubię to. Mam ochotę na aktywny dzień. Ubrałam się swobodnie i adekwatnie do temperatury. Jednak znając na wylot londyńską pogodę, zawsze wolę mieć ze sobą coś cieplejszego. Należę do tych co wolą dmuchać na zimne. Nie wysuszyłam włosów bo pewnie tak jak ostatnio dostałby mi się opieprz, że robię hałas. Zeszłam na dół gdzie zastałam Harrego.
- Cześć Harruś - podeszłam słodziutko do niego i wtuliłam się w jego nagi tors.
- Jej co ty taka milutka ? - powiedział pod nosem chichocząc i cmoknął mnie w usta. - Wiesz co, zastanawiam się czy chodzę z Rossalie Hamilton czy Zaynem Malikiem - wskazał na mój strój od stóp do głów go lustrując.
- Ha ha ha bardzo śmieszne- burknęłam sarkastycznie i poczochrałam go po włosach. Boże jak on seksownie wygląda tak rano, nieogarnięte włosy, tzw artystyczny rozpierdol na głowie. Promienie słoneczne oświetlają jego umięśnione plecy. - Idziemy dziś na miasto ? - zapytałam entuzjastycznie.
- Jej Zayn Malik proponuje mi wypad na miasto. Wow to zaszczyt. Pacz jak się cieszę - zaczął odwalać jakiś dziwny taniec. -No to chodźmy.
- Ekhem, ubierz się - dźgnęłam go palcem między żebra. - To czekam na dole.
Nie zdążyłam się nawet dobrze rozsiąść a Harry był już na dole. Też ubrał się jak na lato przystało a ja chyba po raz pierwszy widzę go w krótkich spodenkach. Schował portfel do tylnej kieszeni i wyszliśmy z domu.
- Autem czy na nogach ? - zapytał
- Chodźmy na spacer- wyszczerzyłam się na samą myśl o spacerze. Jej mu chyba nie byliśmy na ani jednym takim planowanym. Wystawił rękę w moją stronę bez wahania się jej chwyciłam, narzucił czarne Ray Bany na nos a ja właśnie zacieszałam jakiegoż to przystojniaczka mam przy sobie.
- Gdzie idziemy ?- spytał splatając mocniej nasze palce. O tak syndrom zwierzchnictwa Harrego włączony. Haha zauważyłam, że zawsze jak jesteśmy gdzieś publicznie stara się jak najbardziej zaznaczyć, że jestem z nim. Nie przeszkadza mi to. To jest słodkie i miłe. Zależy mu i nie wstydzi się mnie. Kochane.Coś nagle mną załomotało i oprzytomniałam. Potrząsnął mną za ramiona.
- Halo, Ross ziemia - pomachał mi ręką przed oczami- O czym tak myślisz ?
- Myślę o tym jak bardzo mam przystojnego mężczyznę - musnęłam jego wargi
- Aaww słodkie to było, musisz mnie tak częściej komplementować - zaśmiał się .
- Kierunek Starbucks - wydałam polecenie tak jakby zła, że wcześniej nie przyszło mi to na myśl. Pociągnęłam go za sobą. Biegłam. A czemu biegłam ?
- Ej nie, żeby coś mam dobrą kondycję ale czemu biegniemy ? - zapytał Harry, kiedy już mnie dogonił.
- Nie wiem, tak jest śmieszniej - aha, właśnie zarządzam stan nadzwyczajny. Rossalie Hamilton podskoczył cukier i rozpiera ją głupawka. Ekspedientka dziwnie się na nas patrzyła, Harry składał zamówienie co chwila łapiąc oddech. Ja żeby uniknąć całkowitej kompromitacji udałam się w poszukiwaniu wolnego stolika. Obserwowałam bacznie poczynania Harrego, gdy już był gotowy pomachałam mu, aby łatwiej było mu mnie odnaleźć. Podszedł do stolika i usiadł naprzeciwko mnie kładąc przede mną moje Frappuccino czekoladowe i szarlotkę. Sama nie mogłam zidentyfikować co sobie zamówił więc ciekawość wzięła górę.
- A ty co sobie zamówiłeś ? - zapytałam siorbiąc przez rureczkę
- Belgijską gorącą czekoladę, chcesz trochę ? - O tak na sam widok pociekła mi ślinka więc zarządziliśmy wymianę. Oczywiście nie mógł napić się nie brudząc przy tym. Nachyliłam się i serwetką wytarłam mu całe usta z bitej śmietany.
- Ej mogłaś zrobić to inaczej !- oburzył się
- Haarry jesteśmy w miejscu publicznym-zganiłam go i dostał z buta pod stołem. Nabrał na widelec trochę szarlotki i zaczął mnie nią karmić. Więcej było śmiechu niż karmienia, no ale pomińmy to. Urocze z jego strony. Pomógł mi zjeść i wyszliśmy z kawiarni. Postanowiliśmy tak sobie pochodzić po Londynie. Była ładna pogoda, co jest tutaj rzadkością. Przechodziliśmy obok parku. Hazza uparł się, że chce iść na plac zabaw. Dziwnie to wyglądało. Wszędzie pełno dzieci a tam dosłownie 'chłop" metr osiemdziesiąt pomyka na sprężynowym koniku. Ja w sumie też zaczęłam się huśtać i obserwowałam chłopaka, który już zdążył znaleźć wspólny język z maluchami. Jedynie zgromadzone babcie i opiekunki krzywo się na niego patrzyły. Śmiać mi się chciało na sam ten widok. Ledwo co zmieścił się w rynnie zjeżdżalni i w połowie się zaklinował i był zmuszony z niej wyskoczyć.
- Ej widziałaś jaki szajs ?! - oburzył się i spojrzał w moja stronę zastygając na chwilę tak jak małe dziecko oczekujące reakcji mamy. Skinęłam głową wyrażając w ten sposób "tak idź się wydurniaj, nie mam nic przeciwko" zaśmiałam się pod nosem a on już gonił się z małymi chłopcami. Nagle poczułam jak ktoś wprawia huśtawkę w ruch a dokładniej zimne dłonie na mojej talii. Odwróciłam się do tyłu. Tak myślałam. Rozbujał mnie mocno a później siadł na drugiej obok i tak jakoś zaczęliśmy sobie pod nosem nucić One Thing. Zaczęło się od nucenia a skończyło na prowizorycznym koncercie dla rodzin i dzieci przebywających w parku. Bawiliśmy się tak dobrze jak w teledysku. Odwiedziliśmy London Eye a o punkt dwunastej zrobiliśmy sobie zdjęcie pod Big Benem. Harry nie omieszkał go sobie wstawić na Twittera.
Wspaniały dzień z @Rossalie Hamilton <3 ! Kocham słoneczny Londyn. xx
Odwiedziliśmy kilka sklepów i nową księgarnię na Taglafar Square. Niestety tą wspaniałą atmosferę zakłócił telefon do Harrego.
- Emm noo na mieście. Czeeemu - zajęczał. - Musimy ?! - Kurde no Liaaaam. Ygh no dobra wracamy. - po samej jego minie mogłam wywnioskować, że jest zły.
- Musimy wracać, choć Ross - pociągnął mnie za rękę
- Czekaj - stanęłam. - Chciałam ci podziękować, za ten wspaniały dzień. Bawiłam się jak jakiś dzieciak. Dziękuję - delikatnie musnęłam jego wargi a on zarumienił się.
- Masz rację, było wspaniale - pocałował mnie, od tłumu usłyszeliśmy brawa a sami ruszyliśmy w drogę powrotną do domu.
Oczami Zayna
Obudziłem się chwilę po jedenastej w dość nietypowej sytuacji. Trochę zajęło obranie lokalizacji. Charlotte leżała na mnie, ale nie przypominam sobie, żeby coś między nami zaszło. Śpiew ptaków i promienie słoneczne tworzyły świetny klimat, aż się człowiekowi morda cieszy. Osoba którą kochasz i piękna pogoda. Cudowny poranek. Szkoda, tylko że ona nie wie co do niej czuję. Nim się zorientowałem Charr otworzyła już oczy.
- Heej piękna - cmoknąłem ją w policzek, słodko zarumieniła się nim odpowiedziała. Przeszedłem na stronę kierowcy i otworzyłem wszystkie cztery szyby by zaciągnąć się świeżym powietrzem.
- Jeej ale tu ładnie, piękna dziś pogoda - klasnęła w dłonie z zachwytu.
- Wracamy już ? - miałem cholerną ochotę tu zostać, no ale pasowało by coś zjeść, dać o sobie znać w domu, Charr pewnie też ma swoje sprawy
- No niestety, ale obiecaj mi, że kiedyś przyjedziemy tu na piknik - wyszczerzyła się
- Ej no popsułaś mi niespodziankę - założyłem ręce na klatce piersiowej i udałem obrażonego. Zauważyła to, pochyliła się nade mną i cmoknęła w policzek. Ucieszyłem się.
- Chyba muszę się częściej obrażać- wybuchnęliśmy śmiechem i ruszyliśmy w kierunku centrum. Odwiozłem ją pod wskazany adres i przyszło się żegnać. Wyłączyłem silnik i popatrzyłem chwilę przed siebie, też milczała. Biłem się z myślami. Jej dłoń dotknęła mojego policzka i z lekkością motyla jej wargi musnęły o moje. Może nie powiem że poczułem mrowienie w brzuchu, bo było by to zbyt lekkie stwierdzenie. Mrowienie rozpierdalało mnie od środka. Odwzajemniłem pocałunek, unosząc do góry kąciki swych ust.Dziewczyna odsunęła się ode mnie, i spojrzała mi w oczy.
- Już dawno miałam to zrobić , Zayn- przytuliła mnie i zmierzała w kierunku wyjścia. Siedziałem tak jeszcze chwilę oszołomiony obrotem sytuacji. Cholernie szczęśliwy. Pomachała mi a ja zatrąbiłem po czym odjechałem z piskiem opon wprost do naszego kompleksu. Jechałem cały w skowronkach, omal nie przejechałem grupki dzieci śpieszących do budki z lodami. Na samą myśl o jej malinowych ustach mam ochotę zatrzymać samochód na środku drogi wyjść na zewnątrz i zacząć się drzeć. Jak szczęśliwy szaleniec wyszedłem z auta, kierowcy trąbili a ja odwaliłam spontaniczne "yes,yes,yes" i z powrotem ruszyłem do domu.
Oczami Liama
Siedzimy sobie wszyscy w salonie. No wszyscy obecni czyli Niall i Lou i oglądamy Disney Channel. Wiele osób się dziwi, ale my uwielbiamy oglądać tak zwane "bajki". Drzwi od domu zatrzasnęły się.
- Harry ?-
- Ross ? - zawołał Lou i Niall jednocześnie.
- Nie to ja, z przedpokoju wyłonił się cały w skowronkach Zayn. Jejeeej. Jeszcze nigdy nie widziałem go tak rozmarzonego i uśmiechniętego. Wprost paszcza mu się sama cieszy, rozmowny jak nigdy.
- Opowiadaj jak było - zapytał Lou siadając w siadzie skrzyżnym .
- No , no , no własnie nawijaj - zawtórował mu Nialler
- Mmmm było zajebiście. Ona jest taka .. taka.. Jej usta są takie... takie...Mmmm - rozmarzył się again.
Aha porywająca argumentacja, no nic. Grunt, że wieczór się udał, a szczegółów dowiemy się jak Malik dojdzie do siebie.
- Wróciliśmy !-krzyknęli jednogłośnie Rossalie i Harry
- Chwała bogu Harriet !- pisnął Lou i rzucił się Loczkowi na szyję.
- Ej a tak apropo pamięta ktoś coś odnośnie wieczora ? - zapytał Harry drapiąc się po karku- Bo ja kompletnie nic a fajnie byłoby wiedzieć co się wyprawiało. - Oho Liaś ma pole do popisu.
Po chwili zacząłem im opowiadać ceremonię ślubną Louisa i Marchewci, epizod ze stanikiem Rossalie i niezręczną sytuacją i ogólnie o całym wieczorze. Wszyscy śmialiśmy się w niebogłosy jak jedna wielka rodzina.
________
Ufffffff ogarnęłam :3
Dzisiaj tak trochę nudno, ale musiałam zapoczątkować jakoś akcję, która przybędzie w następnym rozdziale już za kilka dni.Pamiętajcie.
Od Was i od ilości komentarzy zależy kiedy będą dodawane rozdziały. - NIE. To nie jest szantaż, tylko po prostu chcę upewnić się czy jest dla kogo pisać : ))
Pozdrawiam !