18 maja 2013

Info!

Dziewczyny, mam dla Was wiadomość. O tym, czy jest dobra same zadecydujcie :) Po pierwsze: opowiadanie "Live while we're young" będzie kontynuowane. Po drugie: będzie je pisała nie Mrs. Styles, tylko ja - Horanowa. Może niektóre z Was pamiętaja mnie z opowiadania "Fight for this love". Potrzebowałam przerwy, chwili oddechu. Teraz wiem, że jestem gotowa, aby dalej pisać. Oczywiście wiem, że nie będę lepsza niż Mrs. Styles, bo ona jest MISTRZYNIĄ i chyba wszystkie się o tym przekonałyśmy, ale może będę mogła Wam ją chociaż w jakimś stopniu zastąpić. Piszcie w komentarzach co o tym sądzicie. Do... przeczytania! Hahaha :)
                                                                                                                          Horanowa

1 kwietnia 2013

Info

Rozdział w przygotowaniu. Pojawi się dzisiaj późną porą ALBO jutro rano.
Pozdrawiam :))

23 marca 2013

Rozdział sto trzy

Jakież zdziwienie wymalowało się na mojej twarzy, kiedy przetarłam oczy ze zdziwienia. Patrzę a na wprost mnie fale, słyszę ich szum, ale nie za bardzo wiem skąd one się tu wzięły. Czy ja jestem na morzu ?
Odwróciłam się na drugi bok i mimowolnie uśmiechnęłam się szeroko. Poranny widok słodko śpiącego Stylesa obok mnie był jak najbardziej perfekcyjny. Przysunęłam się nieco bliżej niego i pocałowałam go delikatnie w policzek. Jego ręce chwyciły moją głowę i przytrzymały tak, aby usta mogły złożyć na moich poranny, ciepły pocałunek. Zerknęłam przez ramię, po mojej prawej stronie leży w najlepsze rozbawiony Harrold. Szczerzy się jak jakiś idiota, ale... ale.. ale jego nagi tors w starciu z białą pościelą, ohh pociąga mnie bez dwóch zdań. 
- Zajebiste uczucie. - parsknął śmiechem. - Widzę, że ciebie to też spotkało. - wyszczerzył się i objął ramieniem, przez co przyciągnął mnie do swojej piersi. - Też na początku nie wiedziałem o co chodzi. Rozwieję twoje wątpliwości. - cmoknął mnie w policzek, skąd taki nagły napad słowotoku u niego ? - Jesteśmy kochanie na wakacjach, w naszym domku, dwa metry nad oceanem. - chłonęłam każde z jego słów i sklejałam w pojedynczą całość. Ahh tak ! Malediwy.
- Cześć Harreh. - przyłożyłam opierzchnięte wargi do jego szyi i posunęłam wzdłuż kości obojczyka. Spojrzałam na niego z zadziornym uśmiechem, więc korzystając z okazji, chciałam także mocniej zaangażować się w sytuację. Delikatnie wsunęłam dłoń pod jego bokserki, cały zadrżał.
- Harreh ? - spojrzałam na niego porozumiewawczo nie zaprzestając dogadzania mu.
- Nnic, tylko. Twoje, dłonie. ohhh Zzzzimne. - z trudem mówił, gdyż  gardło było zbyt zajęte wydobywaniem z siebie sapania i cichych jęków. Przyciągnęłam go do siebie i pocałowałam, chwilę później moje dłonie, ku jego uciesze ponownie zajęły miejsce w jego spodniach. Loczek był cholernie podniecony, dzięki mnie wił się po łóżku. Jego iPhon zaczął wibrować, zdziwiłam się jak sięgnął ręką po telefon. Drżącymi dłońmi przyłożył sobie telefon do ucha, rzucając mi raz po raz uwodzicielskie spojrzenie, włączył na głośnik.
- No heeeeej Stylesowie ! - usłyszałam wesoły głosik Louisa.
- Cześć Lou. Ommmm, cholera jasna. - przygryzł dolną wargę, jednak dalej zamierzał prowadzić tą rozmowę.
- Harreh wszystko okej ?- Zapytał Lou, odchylił się lekko i zlustrował mnie wzrokiem.
- Tttak w jak najlepszym Ohh. - stęknął pod koniec.
- Oj Loczek, Loczek . - zaśmiał się ironicznie Tommo. - Zadzwoń jak skończycie. - teraz to już kompletnie parsknął śmiechem, no dobra, walić Tomlinsona. Wysunęłam dłoń z czarnych bokserek i mocno do niego przylgnęłam. Chwilę trwało, aby zdezorientowany chłopak odwzajemnił mój uścisk. Czując na sobie jego ciepło i wdychając jego zapach, byłam bezpieczna.
 -Witaj na Malediwach Harry. - uśmiechnęłam się i  zadowolona z siebie poderwałam się do góry. Wyjęłam z walizki ubrania, w których zamierzam spędzić resztę dzisiejszego dnia. Pokiwałam głową z niedowierzaniem. Hazza leżał rozwalony na całym łóżku z poduszką na głowie.
- Coś ty mi zrobiła. - wymamrotał do poduszki, tak na prawdę do uszu dotarł mowo podobny bełkot. Zignorowałam dochodzącego do siebie po tym wszystkim chłopaka i poszłam do łazienki się przygotować. Pod zwiewną sukienkę założyłam kostium kąpielowy, oczywiście zamierzam godnie wykorzystać sprzyjającą do tego aurę. Włosy związałam w wysoką kitkę i z nadzieją, że Harry jest już gotowy pokierowałam się do pokoju.  
- Wstawaj, szkoda dnia na wylegiwanie się. - Uśmiechnęłam się i wskoczyłam na łóżko, po czym położyłam swoje chłodne dłonie na jego nagim torsie. Chłopak odruchowo nabrał powietrza w płuca i odsunął się odrobinę.
- Bierz te łapy, później znowu przez najbliższe piętnaście minut będę hibernował. - spojrzał na mnie przerażony, jego śmieszna mina rozśmieszyła mnie.
- Nie ma za co kotku. - zmrużyłam oczy i zamrugałam kilkakrotnie. Po dłuższych namowach udało mi się go wygonić z łóżka. Szemrając coś pod nosem udał się w końcu do łazienki, skąd usłyszałam charakterystyczny szum wody. Sięgnęłam po hotelową ulotkę. Wybrałam numer, do anglojęzycznej recepcji.
- Recepcja hotelowa, słucham - usłyszałam głos kobiety, brzmiała niemal jak robot. 
- Dzień dobry. Chciałam złożyć zamówienie. - westchnęłam zastanawiając się na co tak naprawdę mam ochotę. - Poproszę - zerknęłam do karty dań. - Sałatkę Cesar i parzone Latte, a dla drugiej osoby typowe brytyjskie śniadanie, tylko bez jajek, jest uczulony. - zaśmiałam się.
- Zamówienie zostanie zrealizowane w przeciągu dwudziestu minut. Proszę podać numer bungalowu.
- Jasne. - zeskoczyłam z łóżka i podbiegłam na molo.- Apartament na wodzie 33b. - uśmiechnęłam się do słuchawki i wróciłam do klimatyzowanego wnętrza.
- Dziękujemy, życzymy smacznego. - zadowolona z mojej błyskotliwości opadłam na materac. Nie spodziewałam się po sobie takiej lotności, ba. Nigdy nie sądziłam, że domyślę się, żeby zrobić coś takiego.
- Pasowało by coś zjeść, co ? - usłyszałam nad uchem chrypliwy głos. Chwilę później sprawnym ruchem przyciągnęłam go do siebie i wylądował zupełnie na mnie.
- Byłam szybsza. - pokiwałam brwiami i założyłam mokry kosmyk jego włosów za ucho.
- Rossalie ? - spojrzał na mnie podejrzliwie. - Zamówiłaś nam śniadanie ? - zmarszczył czoło. Wyszczerzyłam się triumfalnie i skinęłam głową. Położyłam się na brzuchu i energicznie zaczęłam machać nogami, oczywiście wcześniej zwaliłam z siebie protestującego Loczka. - Ale mam mądrą dziewczynę. - cmoknął mnie w usta, już miałam mówić, że mam mądrego chłopaka ... ale nie., nie lubię kłamać. Po chwili rozległo się pukanie do drzwi, zerwałam się i odebrałam śniadanie od kobiety w hotelowym uniformie.
- Dzięki wielkie. - uśmiechnęłam się i przejęłam obficie zapełnioną tackę. Aż an sam widok pociekła mi ślinka. - Proszę dopisać do rachunku. Dziękuję. - pośpiesznie zamknęłam drzwi.
- Aaaa no nie wierzę. - widząc mnie poderwał się do góry, wyrwał mi z rąk tacę i rozłożył wszystko przy stole. Zaczęliśmy w ciszy jeść, szczerze to byłam wygłodzona za wszelkie czasy. Wczoraj po przylocie nie wepchnęłam w siebie niczego. Po jakże pysznym i sytym śniadanku zdecydowaliśmy się, że wyjdziemy na plażę. Spakowałam do torby najpotrzebniejsze rzeczy w tym kilka kremów z filtrem, odtwarzacz muzyki i telefon. Zastanawiałam się jeszcze nad książką, ale Harrold stwierdził, że mam się rozerwać, no to czemu nie? Zadowoleni pozamykaliśmy dokładnie nasz domek i rozłożyliśmy ręczniki na pobliskiej plaży, było kilka osób, ale nikt nie rzucił się na nas, jest dobrze.
- Ale pięknie. - powiedział zafascynowany, od dłuższego czasu siedział i lustrował lazurowy ocean. - Nasmarować cię ? - zerknął na mnie przez ramię, w sumie to i tak miałam to właśnie robić, więc czemu miałby mnie nie wyręczyć.
- Jasne.- położyłam się na brzuchu. Harry usiadł gdzieś na wysokości moich lędźwi i zaczął wsmarowywać krem z filtrem w moje plecy przyjemnie je przy tym masując.Poczułam się zrelaksowana a pod wpływem zadawanej mi przyjemności mruczałam cicho.
- Cholera miałem dzwonić do Louisa. - wywrócił oczami. - Mogę z twojego ? Mój się rozładował. - oświadczył. Leniwie wyjęłam komórkę z torby i rzuciłam w jego kierunku. - Tylko mi minut nie nabij. - zaśmiałam się. Loczek oddalił się, a kojący szum fali spowodował, że zaczęłam powoli usypiać. Przyjemny sen na jawie, słońce pieszczące rozgrzaną skórę, zaraz, zaraz. Poczułam mocny uścisk w talii. Otwarłam oczy, ten idiota zmierzał do wody !
- Harry, puść mnie. - warknęłam. Szarpałam się a ten nawet nie słuchał. - Tylko spróbuj. - wycedziłam przez zęby, nienawidzę być mokra. - Puszczaj idioto !- krzyknęłam.
- Wedle życzenia. - wyszczerzył się cwaniacko. Później usłyszałam chlupnięcie i cała zanurzona byłam w tym mokrym gównie.
-Jesteś nienormalnym debilem! - darłam się wychodząc z wody. Szłam w stronę ręcznika, chciałam się jak najszybciej  wysuszyć. Opatuliłam się jego ręcznikiem i podkuliłam nogi pod brodę, nienawidzę kąpać się w morzu, czy tam oceanie. Jest słone ! Szczypią mnie oczy, mam ochotę wydłubać je sobie paluchami, ale wolę widzieć jego minę podczas mojej zemsty, która na pewno nadejdzie.
 - Jesteś zła na? - zapytał mierząc mnie wzrokiem, szczerząc się jak idiota klapnął na gorącym piasku i zrobiła się z niego jedna wielka panierka.
- Nie coś ty… - zażartowałam -  Jestem  wściekła! Jesteś nienormalny! Myślałam, że to ty jesteś straszny, ale chyba się myliłam. - usiadłam obrażonego dzieciaka, wesoły Loczek niespodziewanie naparł na mnie i przygnieździł do koca -A złaź ty, ty, ty kotlecie jeden. - odepchnęłam go od siebie i zwinnym ruchem przeturlałam się obok. 
- Kotlecie ? - prychnął. Otrzepałam go z piasku, dopiero później zrozumiał o co tak na prawdę mi z tym chodziło, i on mi mówi, że ja jestem tępa . No ludzie trzymajcie mnie, bo cyce opadają. Miał poważną minę, jakby chciał mnie wzrokiem zabić. Nagle złapał mnie w talii i popchnął tak, że wylądowałam na plecach, a on na mnie. Łaskotał mnie jak opętany.
- Przestań! Harruś. Harroldziku. Harriet. Kochanie. Żabeczko. Kotleciku kochany. - darłam się przez śmiech. W odpowiedzi słyszałam tylko dziki rechot chłopaka. - Styles ! Przestań! - szarpałam się.
- Nie w tym życiu! - łaskotał mnie jeszcze bardziej, a ja powoli opadałam z sił. W końcu przestał.
- Kretyn. - stwierdziłam i postanowiłam odsunąć swój ręcznik na odległość około metra.
- Nie obrażaj się. - po chwili zaczął mnie dźgać pomiędzy żebra i dołączył ręcznik.
- Ja się wcale nie obrażam. - uśmiechnęłam się sztucznie.
- Nie wcale, ale wiesz co? To ja się powinienem obrazić… - zaśmiał się i założył splecione dłonie na klatkę piersiową. 
- A niby o co ? - prychnęłam
- Nazwałaś mnie kotletem. - wywinął wargę i upozorował płacz. Zdecydowanie za dużo czasu spędzał ostatnio z Louisem, to widać, słychać i te pe. Zmęczona naszą zabawą oparłam głowę o jego tors, a Loczek w odpowiedzi objął mnie. No i proszę, umie się uspokoić jak chce, co za dzięcioł. Zamiast dać mi się spokojnie wyspać na słońcu zrealizował swój plan i ponownie zaciągnął mnie do wody. Wbiegliśmy jak na znak podejmując rywalizację kto wbiegnie dalej bez wywrócenia się. Dobrze mu tak mówić, hasał po falach jak antylop a ja ? Na swoich nóziach pozbawionych wszelakiej koordynacji ? Wbiegłam po pas i szukałam Loczka przed sobą, nigdzie go nie było. Oczy zaczęły mi łzawić, słona woda była wszędzie. Poczułam jak obejmuje mnie od tyłu, zaraz potem złożył pocałunek na mojej szyi. Nawet i w tak dramatycznej sytuacji dla moich włosów i skóry dało się wyczuć romantyzm. Ułożył wygodnie podbródek na moim ramieniu i zacisnął dłonie na mej talii. 
- Kochana wariatka. - szepnął i przejechał czubkiem nosa po wrażliwej skórze za uchem. Dobrze, że byłam podtrzymywana, bo gdyby nie jego silne dłonie to na pewno leżałabym wśród alg. 
- Kochany wariat. - obróciłam głowę i pochwyciłam w dłonie jego policzki. Zdecydowanie piękne zakończenie tego dnia. Pocałunek o zachodzie słońca nad oceanem. Marzenie z dzieciństwa zaliczone.
***
Już się bałam, że się nie wyrobię z rozdziałem , ale nie chciałam Was zawieść. Rozdział byłby o wiele wcześniej ale oglądałam powtórki sezonów jednego z seriali i krótko mówiąc szukałam inspiracji. Mam nadzieję, że rozdział się Wam podoba. 
Komentujcie kochani :)))

Info

Dziś możecie oczekiwać kolejnego rozdziału . : )
Happy ?

21 marca 2013

Rozdział sto dwa

 Kochany pamiętniczku <3
Kto by powiedział, że jeszcze wczoraj będę stąpać po brytyjskiej ziemi a dziś już będę w przestworzach ? No właśnie, nikt. Tylko ten przygłup, co teraz chrapie mi na kolankach to wiedział. HARRY JESTEŚ IDIOTĄ ! <- heheszki, wiem, że czytasz mój pamiętnik, więc taki tam mały bonusik. A teraz wracając do realiów.Był piękny sobotni poranek. Wreszcie wybieraliśmy się w wymarzoną podróżna Malediwy. Zbliżało się południe, kiedy ruszyliśmy w stronę lotniska. Samochód, którym jechaliśmy szybko mknął po ulicach. Nie mieliśmy zbyt dużo czasu, bo odlot mieliśmy o dwunastej a Niall upatrzył sobie jeszcze po drodze Mc' Donalda.
Na lotnisko dojechaliśmy na czas. Wtedy zaczęłam się niepokoić. Bałam się, że coś przeszkodzi nam w podróży. Weszliśmy na pas startowy i zobaczyłam jak ogromny jest ten samolot.Tak na parwdę to nogi miałam jak z waty. HARRY TEGO MASZ NIE CZYTAĆ ! Strasznie się cieszę na ten wyjazd, od dawna marzyły mi się wakacje a jak dowiedziałam się w jak pięknym miejscu to miałam ochotę zacząć krzyczeć, zaraz, zaraz ja krzyczałam. Dziewczyny pomogły mi się spakować, to dobrze, bo NA CIEBIE HARRY nigdy nie można liczyć. DLACZEGO POGRUBIAM DRUK ? Bo wiem że i tak to czytasz i zapewne cieszysz ryja do mojej kochanej kartki. Przed południem cała rodzinka odwiozła nas na lotnisko, smutno mi się było tak żegnać z tymi wariatami, ale wystarczy, że tego jednego mam na głowie. -.- Dobra, kończę, bo ten idiota tak chrapie, że wszyscy się na nas gapią.
-
z uśmiechem na ustach zapisałam ostatnie linijki teksty, zamknęłam zeszyt i schowałam głęboko do bagażu podręcznego. Leżący na moich kolanach loczek słodko uśmiechał się przez sen, jednak musiałam go obudzić.
- Kochanie, wstawaj. - nachyliłam się nad jego policzkiem lekko go cmoknąwszy. Po chwili zaczął niemrawie otwierać zaspane oczka. Zamrugał kilkakrotnie i ziewnął.
- Mmmm tak dobrze mi się spało. - wymruczał zmysłową chrypką. - Jaki jest powód, że mnie budzisz ?- podniósł się z moich kolan. - Nawet nie wiesz jaki miałem sen . - wyszczerzył się.
- No to podziel się nim ze mną. - wywróciłam oczami.
- Plaża, dziewczęta w bikini, impreza na plaży. Mmmm - rozmarzył się. Zmierzyłam go wzrokiem i walnęłam poduszką, na której przed chwilą spał. - Auuu ! - zawył. - Za co to ? Boże... -syknął i rozmasowywał bolącą głowę, a masz może w końcu nauczysz się z tego korzystać. Nieużywane narządy zanikają...
- Powtórz co powiedziałeś.- przyciągnęłam go do siebie za kołnierzyk koszuli.
- Yyy miałem ma myśli, że moja piękna dziewczyna, którą kocham z całego serca na plaży. - wyszczerzył się. - Nie zabijaj.- szepnął zakrywając ręką oczy. Ja natomiast wtuliłam się w niego z całej siły.
- Słodki jesteś. Ale już się nie zgrywaj, wiem co słyszałam. Pogadamy inaczej ... w naszej sypialni. - szepnęłam mu do ucha, ów je lekko przygryzając.
- Czyżbym wiedział do czego zmierzasz ? - odrzekł muskając raz po raz mą szyję.
- Aaaa to ty Hazza ! Prawdziwy, o i jeszcze Ross ! Aaah no nie wierzę. - w momencie usłyszeliśmy nad sobą piski, gromadka dziewcząt przepychała się nad nami... oh god. Nawet i w samolocie ? Ludzie no bez przesady.
- Nie da się ukryć, a co ? - odpowiedział sarkastycznie, odrywając usta od mojej szyi.
- Bądź miły ! - syknęłam mu do ucha jednakże słodziutko się uśmiechając.- Cześć dziewczyny.
- Aaaaaa Ross powiedziała mi cześć. Aaaa no nie wierzę. Hazza, Hazza powiedz coś !!! - w pewnym momencie zrozumiałam skąd takie nastawienie mojego chłopaka do tych dziewczyn, zachowują się jak jakieś nienormalne fanki, tak na pewno nie zachowują się normalni ludzie. Ani jakiegoś dialogu poprowadzić, ani nic... co się odezwiesz piszczą, co uśmiech mdleją ... ohh god.
- Coś. - odwarknął po czym parsknął śmiechem. Utkwiłam w nim swoje mordercze spojrzenie, opanował się bo po chwili podpisywał już stosik autografów. Nie wiem gdzie w tej chwili była stewardesa bo jej zadaniem było zapewnienie klientom komfortowej podróży. Najwyżej zgłosi się wniosek do linii lotniczych o zwrot kosztów za przelot, a co się będziemy. Swoją drogą, Harroldzik słodko wygląda jak się bulwersuje.
- A teraz jakbyście mogły, to idźcie. - wyszczerzył się pobłażliwie. Grupa nastolatek odmaszerowała do swojej klasy a my zostaliśmy sami. Czy wspominałam, że ten lokaty czub wykupił miejsca w pierwszej klasie? No tak, pierwsza klasa = mniej natarczywych fanów, ale jak widać i ci zdołali się przedostać.
- Idę do łazienki. - szepnął mi do ucha i tyle go widziałam. Zainteresowały mnie kolorowe artykuły w tanim brukowcu. Lubiłam sobie tak poczytać na swój temat, czego to się nie zrobiło, czego to się nie kupiło. Media są na prawdę nużące, musisz pilnować swojego nosa, bo tylko czyhają by cyknąć foteczkę wartą kilka tysięcy. Wertowałam strony czasopisma, czytając przelotnie drobne wywiady. Wzmianka o modzie, trendy na ten rok, ehh nic nowego.
-Wróciłem. - podniosłam wzrok, uśmiechnięty od ucha do ucha Loczek zajął swoje miejsce, schowałam gazetę do bagażu, i tak w niej nic ciekawego nie ma. Z tego wszystkiego zaczęliśmy grać na palce, mój kciuk jest mistrzem, Hazz nawet nie miał szans.
- Kochanie, ile jeszcze nam zostało ? Strasznie mi się nudzi. - położyłam głowę na kolanach Loczka, który zacięcie nakurzał na swoim PSP. - Ejj, słyszysz ? - dźgnęłam go palcem pomiędzy żebra, dopiero podskoczył jak nienormalny.
- Ahh tak. Słyszę, ale co, powtórzysz ? - uśmiechnął się słodziutko, niech nie myśli, że mnie tym udobrucha. - Pytałam ile jeszcze nam zostało lotu. Ale nikogo to tu nie obchodzi. - wywróciłam oczami.
- Oj no Rooose. - nachylił się i cmoknął mnie prosto w usta. - Nie gniewaj się. - wywinął wargę. - No dobrze, nie będę już grać.- odłożył konsolę. - Happy ? - uśmiechnął się kiwając brwiami.
- Very Happy Panie Styles. - przymknęłam oczy, zrobiłam się bardzo śpiąca. Jak dowiedziałam się, że przed nami jeszcze pięć godzin lotu, to ja dziękuję ... mam dość, idę spać, dobranoc.
Oczami Harrego
Kiedy tak spała. miałem dużo czasu na obmyślenie spraw. Czy najpierw zrobić to co planuję od dłuższego czasu, czy poczekać i zrobić to pod koniec ? Sam już nie wiem... przydałby się Liam Dobra Rada, ale nikt nic o tym nie wie. Poradzę sobie,ohh weź się w garść chłopie.
- Proszę zapinać pasy, podchodzimy do lądowania. - usłyszałem nad uchem głos stewardessy. Przystąpiłem do budzenia, śpiącej Rose, z którą nigdy łatwo nie było. Albo zacznie rzucać w ciebie przedmiotami leżącymi w zasięgu jej rąk, albo zgładzi spojrzeniem. Ale... ja mam inny plan.
- Kochanie. - szepnąłem jej do ucha. - Kochaaanie. -zachichotałem dźwięcznie. - Wstawaj, bo Niall zje twoje śniadanie. - w momencie podskoczyła jak poparzona, zdezorientowana rozejrzała się po kabinie.
- Jakie śniadanie ? Jaki Niall ? - wymamrotała sennie, poprawiając ręką włosy. - Gdzie my jesteśmy ?- ziewnęła, czyli jednak mnie nie zabije. Ohh jak dobrze. 
- Jesteśmy w samolocie, który właśnie podchodzi do lądowania. - odparłem pnąc pierś do przodu, jestem z siebie dumny, że udało mi się to tak rozplanować, wakacje we dwoje, tego nam trzeba. 
- Ahh faktycznie. - przybiła facepalma i rozbudziła się. Pomogłem zapiać jej pasy, z którymi siłowaliśmy się dobre pięć minut. Wyjrzałem przez okienko, samolot schodził ku dołowi, obniżając lot nad oceanem Indyjskim po chwili podwozie lekko musnęło o pas by posiąść już na dobre. W kabinie rozległy się brawa dla pilota, Rose z tego wszystkiego aż zanurkowała pod moje ramię, kiedy już trzeba było wychodzić, szturchnąłem ją lekko.
- To już ? Żyjemy ? - wydukała szczękając zębami. Zaśmiałem się tylko i podałem jej dłoń. Zebraliśmy dokładnie wszystkie rzeczy z pokładu maszyny, która przetransportowała nas bezpiecznie taki szmat drogi. Wsunąłem na nos okulary przeciwsłoneczne, wychodząc przywitał nas powiew wrzącego powietrza jeszcze z rozgrzanych turbin samolotu, dumnie chwyciłem Rossalie za rękę a pod pachę wziąłem torbę z bagażem podręcznym. Procedury lotniskowe nie sprawiły większych utrudnień, odebraliśmy bagaże i z rezydentką i kilkoma rodzinami udaliśmy się łodziami do hotelu jaki wybrałem... a to był raj. 
Oczami Rossalie
Byłam cała podekscytowana, od wyjścia z klimatyzowanego lotniska minęło zaledwie dziesięć minut a ja siedzę spocona jak bóbr, jakież było moje zdziwienie, kiedy obsługa zapakowała nasze bagaże do łodzi, w których my sami mieliśmy zająć miejsca. 
- Harreh kochanie co się dzieje ?- wtuliłam się mocniej w jego tors.
- Właśnie płyniemy do hotelu. - odparł szczerząc się. - Który jest... o tam - wskazał ręką. Szczęka mimowolnie mi opadła. Przed nami rozprzestrzeniała się prawdziwa wyspa. na wyspie stanowiącej część atolu Lhaviyani, z piękną laguną z 3,5 km piaszczystej plaży, stwarzającą idealne warunki do uprawiania sportów wodnych. Jak już zdążyłam się dowiedzieć od rezydentki. Pisnęłam z zachwytu, jesteśmy tak daleko od tego miejsca a ja już wiem, że to raj, nie mogę się doczekać jak to wszystko wygląda z bliska.
- Harreh, kochanie musiałeś wydać na to fortunę. - jęknęłam spoglądając w jego tęczówki, nie chcę aby na mnie wydawał, sama mogłam przecież opłacić ...
- Zgadza się. Wydałem fortunę. - wyszczerzył się i zanurzył rękę w wodzie. -Ale jesteś tego warta.- dokończył widząc zdezorientowanie na mojej twarzy. Nie wytrzymałam, musiałam się rozpłakać. Nikt nigdy nie zrobił dla mnie czegoś takiego, a słowa wypowiedziane były przepiękne. Podróż nie trwała dłużej niż dwadzieścia pięć minut, w ciszy podziwialiśmy zbliżającą się wyspę. Nie bez powodu Malediwy nazywane są przez przybywających tu na wakacje turystów rajem na ziemi. Lagunowe plaże pokryte śnieżno- białym, gorącym piaskiem, ocieniane palmami kokosowymi i oblewane czystymi, ciepłymi wodami oceanu dostarczają doskonałych warunków do odpoczynku.W szoku przemierzaliśmy część kurortu, zdziwiłam się widząc że większość gości zatrzymuje się w centralnej części wyspy a nas ciągną w głąb. Zamarłam. Przed nami, kilkanaście metrów od brzegu nagle wyrósł dom na wodzie.
- Witaj w naszym przez najbliższe dwa tygodnie domu, kochanie. - usłyszałam szept okalający moją szyję. Odwróciłam się i stanąwszy na palcach złożyłam na jego wargach namiętny pocałunek. Drewnianą kładką dostaliśmy się do wnętrza. Przestronne pokoje, sypialnia w jasnym drewnie o przyjemnych kremowych kolorach z ogromnym widokiem na ocean, od razu walnęłam torby w kąt i oboje popędziliśmy zwiedzać resztę rajskiego domku, pokierowałam się wąskim korytarzykiem jak widać, prosto do łazienki. Dwuosobowa wanna, prysznic a to wszystko pod gołym niebem ! Nie zwlekając pobiegłam na taras, widok zapierał dech w piersiach.
- I jak, podoba ci się ? - doszedł do mnie Harry, który jak widać sam jest równie zachwycony co ja. 
- Hazz jest pięknie. - zarzuciłam rączki na jego szyję a on sam wziął mnie w objęcia.
- A wiesz co jest w tym najlepsze ? - szepnął muskając rac co raz moje wargi. - Jesteśmy tu sami. - złożył pocałunek na mojej szyi doprowadzając mnie tym jednakowo do szału, jednak nie teraz, nie mogę na to pozwolić. - Harreh, później. - delikatnie wyswobodziłam się z jego uścisku.- Jedyne o czym marzę teraz to chłodny prysznic i sen, tobie też radzę. - Zignorowałam jęk zawodu, położyłam torbę na łóżku i wyjęłam świeże rzeczy. Tak właściwie to teraz zorientowałam się, że mamy dwie łazienki, w tym jedna w domku, świetnie się składa. Zabrałam kosmetyczkę i ubrania na przebranie i nie czekając oddałam się w relaksacyjną kąpiel.Jakieś było moje zdziwienie jak poczułam chłodne dłonie zaciskające się wzdłuż mojej talii. No tak, tym ktosiem może być tylko jedna osoba. Po chwili intruz wtargnął pod prysznic.
- Co ty robisz ? - odparłam śmiejąc się z politowaniem. Jego włosy w starciu ze strumieniem wody wyglądały wprost obłędnie. Mokra kura, to jest to. Zdecydowanie bardzo dobre określenie. 
- Kazałaś mi się wykąpać, więc oto jestem. - wyszczerzył się. - Umyć ci plecki ? - pokiwał brwiami i wyrwał mi z ręki żel pod prysznic. Nie dał mi nic powiedzieć bo już wmasowywał w moje plecy malinowy żel. Nie chcąc być dłużna odwdzięczyłam mu się tym samym. Jak widać, Stylesowie bez seksu czasem wytrzymują i tu was zaskoczę. Pierwszego dnia seksu nie było !
***
Ohh god ile mi zajęło napisanie tego rozdziału :O Jeszcze nigdy tyle nie głowiłam się nad fabułą ale z tego jestem całkiem zadowolona, lecz to już zależy od Was jak to odbierzecie.  Zadowoleni, że kolejny rozdzialik się pojawił ? Bardzo dziękuję tym, którzy "ładnie mówiąc " zjebali mnie za to, że się opierdalałam. :D

16 marca 2013

Info

Kochani, nie wiem jaką mam czelność się tu jeszcze pokazywać. -.-
Jeśli jest ktoś zainteresowany kontynuacją tego gówna to byłoby mi miło.
Nowy rozdział jest już w przygotowaniu.

27 lutego 2013

Rozdział sto jeden

Oczami Louisa
Powtarzają mi, że mam się nie denerwować ale jak ja się mam kurwa nie denerwować ? Chodzę w kółko po pokoju, za cholerę nie wiem w co się ubrać, przecież to jest stylistka ! A co jeśli sobie pomyśli, że ze mnie wsiowy wieśniak ze wsi wiejskiej ? Przeklinam w myślach i przeszukuję zawartość szafy.  Paski, o znowu paski  i dla odmiany paski. Nie ma co, jest różnorodność to się liczy. Cza­sem czuję się jak wodospad, spa­dam w dół i jeszcze pienię się z nerwów. No to teraz jest ze mnie kurwa Niagara ... Wziąłem szybki prysznic w głowie kompletując sobie dzisiejszy strój. Tradycyjnie zostawiłem przysłowiowy rozpierdol na głowie . Stoję przed szafą w samym ręczniku, zimno jak cholera... przeciąg jest. Oh god, litości. No dobra mam. Patrzę przenikliwym spojrzeniem na komodę ze skarpetkami,litości jak można to nosić, no pytam się ?! Dobra, jest sukces. Jestem już ubrany i gotowy do wyjścia. Zabrałem kluczyki od Tommowozu i zbiegłem do garażu.
- Hej Helen- pogładziłem deskę rozdzielczą. - Moje ty kochane autko, ja cię chyba zdradzam- zaśmiałem się sam ze swojej głupoty. Rozmowa z autek, tego jeszcze nie grali... Jechałem pod adres, który wysłał mi sms'em Paul. Cholera, dlaczego ją musiał tak daleko rozparcelować ? Toż to cały Londyn do przejechania... Na szczęście korków nie było więc przedmieścia poszły szybko i sprawnie. Krążyłem w poszukiwaniu apartamentowca jak głupi, dopiero później zorientowałem się, że jest przede mną a sama dziewczyna stoi na chodniku i się śmieje. Wysiadłem z auta jak na gentelmena przystało.
- Hej. - uśmiechnąłem się lekko. -Przepraszam, za spóźnienie, korki były..- taaa korki .... dodałem ironizując w swoich przemyśleniach. - Ślicznie wyglądasz- skomplementowałem.
- Cześć Louisie. Bardzo dziękuję. - zarumieniła się. - Ty też niczego sobie.- otwarłem drzwi od strony pasażera wpuszczając Marry do środka. W podskokach obszedłem Helen i zasiadłem za kierownicą.
- To gdzie mnie porywasz, co ? - zerknęła przez ramię.
- Myślałem, że oprowadzę cię po starówce, co ty na to ? Założę się, że jeszcze nie zdążyłaś zapoznać się z miastem, mam rację ? - spojrzałem pytająco a ona skinęła. - No to w drogę. - powiedziałem bardziej do siebie ruszając z miejsca. - Z kim została mała Zu ? - uśmiechnąłem się na myśl tego małego potworka.
- Z nową niańką jaką nam polecił Paul. - Paul zorientowany w tych sprawach ? No nieźle się dorobił, a może sam coś zmajstrował ? Cieeekawe. Muszę pójść na przeszpiegi z moim Harroldzikiem bo Niall się do tego nie nadaje. Pamiętacie akcję z wąsami i karniakiem u Hazzy i Rose ? Wszystko poszło by według mojego mistrzowskiego planu ale ten idiota przyniósł ze sobą paczkę czipsów, nie żeby coś ale szeleścił i między innymi to nas wkopało ... Liam ze mną nie pójdzie bo zajęty jest Pattie, Malikowie mają swoje sprawy, więc zostaje Stylesiątko kochane. Boże jaki ja jestem głupi, zaprosiłem dziewczynę a gadam sam do swoich myśli, brawo. - przybiłem facepalma. Z racji tego że Marry mieszkała w starym mieście podróż trwała zaledwie kilka minutek. 
- To może tak, wiesz coś o Londynie ? - obróciłem się i zacząłem iść tyłem, a przodem w kierunku dziewczyny.- Londyn – stolica , miasto w południowo-wschodniej części. Londyn położony nad Tamizą, jest największym miastem Europy przed Paryżem i Moskwą, jest także jednym z większych miast świata zarówno w skali samego miasta jak i aglomeracji. Administracyjnie wielki Londyn jest podzielony na 32 dzielnice. Najważniejsze z nich to City of London i City of Westminster położone na lewym brzegu Tamizy, oraz Southwark i Lambeth na prawym, południowym brzegu. - recytowałem naśladując charakterystyczny ton spikera.
- Louis uważaj !! - krzyknęła dziewczyna, odwróciłem się aleee...  Słupowi ewidentnie spodobała się moja twarz i chciał ją przytulić, to jedyne racjonalne wytłumaczenie w tej sprawie, czyż nie ? Zakręciło mi się w głowie jednak ustałem w pionie podtrzymując się tego wrednego słupa. - Louie nic ci nie jest ? 
- Słabo mi, dlaczego świat się kręci - zatoczyłem się, oczywiście aktor Louis Tomlinson.
- Boże, Lou. - podbiegła do mnie i narzuciła moje ramię na plecy, oo taaak. - Ile widzisz palców?- dobrze widzę że pokazuje cztery, ale...
- Yyy... eee owca ? A w ogóle kim ty jesteś, czy my się znamy ? - opadła jej szczęka, nie wiedziała co zrobić, no dobra nie będę jej tak katował. - Żartowałem !- krzyknąłem i zacząłem skakać w miejscu.
- Ty idioto, wystraszyłeś mnie. - dźgnęła mnie palcem pomiędzy żebra po czym zaśmialiśmy się oboje. Uśmiechnąłem się słodziutko. Opowiadałem jej o największych atrakcjach turystycznych, odwiedziliśmy Ogród Botaniczny w Hyde Parku gdzie karmiliśmy Keviny. Specjalną atrakcją jaką przygotowałem był kurs Golden Eye'm. Nic tak dobrze nie robi jak sam na sam nad miastem. Można spokojnie porozmawiać, bez niczyjej ingerencji i presji otoczenia.
- Wiesz Lou... To wspaniały dzień, cieszę się że natrafiłam na takiego wesołka jak ty. - uśmiechnęła się i stanęła na palcach podziwiając panoramę.- Myślałam, że jesteś taki jak inni. Okazałeś się miłą niespodzianką. - hell yeah i kto tu jest bogiem ? no kto ? no jasne że ja. Machnąłem teatralnie ręką i zawstydziłem się. - Musisz częściej mnie tak zabierać bo moje życie jest baaardzo nudne. - westchnęła. - Odkąd mam Zu to moją jedyną rozrywką były spacery po parku ... Było mi na prawdę ciężko. - osunęła się po ściance i usiadła na wykładzinie. Przysiadłem obok. Speaking time !
- A czy ..on no wiesz. Ojciec Zuzi czy utrzymuje z nią kontakt ? Pomaga ci ?
- On ? - zaśmiała się. - Daj spokój.- machnęła ręką.- Wypiera się że to nie jego.... ale innego nie było. - opuściła głowę. - Zu go nawet nie zna, i nie chcę by poznała. To nie jest materiał na ojca.
- Wiesz... gdybyś potrzebowała kiedyś pomocy to dzwoń o każdej porze dnia i nocy. Wsiadam w Hellen i jadę. - mrugnąłem oczkiem, próbuję ją rozbawić bo jest przybita.
- Kto to Hellen ? - podniosła wzrok.
- To cacko, którym tu przyjechałaś. - wyszczerzyłem uzębienie.
- Fajnie wiedzieć- ukazała zadowolenie gestem kciuka. - Cieszę się, że będę waszą stylistką. Będę się starać jak tylko mogę. Ja nigdy nie odpuszczam. Taki już mam charakter. Zatoczyliśmy już pełne koło, pożegnaliśmy się z kapsułą. Spotkanie było bardzo udane. Odwiozłem Marry pod kamienicę i na pożegnanie zaliczyłem buziaka, so happy, so proud.
Oczami Rossalie
Wróciliśmy z Nando's  w wyjątkowo przyjemnej atmosferze. Cały czas przegadałam z dziewczynami na co Hazza się wkurzał, bo uważał że nie poświęcam mu wystarczająco czasu, no ludzie trzymajcie mnie... Ten to ma tupet. Specjalnie zrobiłam mu na złość i po powrocie do domu zaprosiłam dziewczyny na ploty do pokoju a jemu kazałam się cytuję "gonić".
- No i jak się wam dziewczynki układa, co ? - położyłyśmy się w poprzek łóżka. Objęłam je ramionami i przygarnęłam do siebie. - Boże jak ja was kocham.
- Skąd taki nagły napływ radości Rosie ? - zaśmiała się Pattie. - A no ja i Liaś. Z każdą nocą coraz dłużej...-parsknęłyśmy śmiechem jak na znak, no nieźle Daddy mam w końcu na niego haka. 
- Zayn to istny zwierz jeśli chodzi o te sprawy.- wywróciła oczami. - Ale to nie znaczy że mi to nie pasuje. - klasnęła i zaśmiała się perliście. Niezłe ziółka mam wkoło siebie.
- A jak u was Stylesowie ? - pokiwała brwiami Charr. - Słyszałam, że ty z Hazzą na brak doznań erotycznych nie musisz narzekać.- dźgnęła mnie kilkakrotnie w bark, poczułam jak oblewa mnie rumieniec.
- A no jest fajnie. - skwitowałam i zakryłam się poduszką. - No dobra, bardzo fajnie.- wydukałam z siebie do poduszki. Mam nadzieję, że nie słyszały... a jednak... po chwili obie tarzały się po łóżku.
- Jedziemy jutro na zakupy ? Co wy na to ? - pisnęła z radości dziewczyna Payne'a. Oh god, przecież dopiero co byłyśmy.
- Ja jestem za- uniosła rękę Malikowa. - No Rosie, przegłosowane.
- Yghh no dobra. - jęknęłam przewracając się na brzuch. Schowałam głowę w aromatycznej pościeli. Usłyszałam chichot dziewcząt, jednak nie miałam siły reagować, nagle poczułam mocny uścisk na mojej talii. Obróciłam głowę ah tak Styles...
- Przepraszam was drogie panie, ale ta niewiasta ma ze mną na pieńku. - przerzucił mnie sobie przez ramię i jak najnormalniej w świecie wyniósł z pokoju mimo mojego oporu. Piszczałam, kopałam a nawet go ugryzłam w ramię...
- Styles !- warknęłam zirytowana będąc już w salonie. - Harry do cholery jasnej, weź ty mnie puść- wierciłam się a on śmiał się w najlepsze. Ty się człowieku produkujesz a ten przygłup z mopem na głowie sobie jaja robi z ciebie ... co za ironia. Dopiero co w kuchni postawił mnie na nogi. - No w końcu, trzeba było tak od razu. - wywróciłam oczami. - Co chcesz ? - założyłam dłonie na klatce piersiowej, szczerzył się jak jakiś idiota. 
- Zrób mi kanapkę. - pokiwał brwiami, ludzie trzymajcie mnie bo zaraz mu chyba jebnę. - No dobra żartowałem, chciałem tylko zobaczyć jak drga ci powieka i pulsuje skroń. Jesteś wtedy taka seksowna. - wyszczerzył się cwaniacko.
- Zejdź.Mi.Z.Oczu. !- warknęłam wymijając go, no wkurzył mnie.
- Heeej poczekaj. - chwycił mnie w talii i objął od tyłu. - Przepraszam. - podrażnił włosami moją szyję. - Mam dla ciebie niespodziankę. Chcesz wiedzieć ? - musnął ustami moją szyję. Przygryzłam wargę starając myśleć się racjonalnie. Po pierwsze dopiero co miałam ochotę go zabić a teraz wariuję jak mnie dotyka, to chore ale tak na mnie działa. Kiwnęłam niepewnie głową.
- Kochanie załatwiłem nam wakacje. - podskoczył z radości i zaczął wykonywać jakieś piruety... serio ? Ucieszyłam się na tą myśl. - Zabieram cię na dwa tygodnie ... no zgaduj gdzie ? - wziął mnie w objęcia i cmoknął w usta.
- Zupełnie nie mam pojęcia. - odparłam kiwając głową z lekkim uśmiechem, co za kretyn. Kochany kretyn.
- NA MALEDIWY !- wrzasnął.
- Aaaw Hazza !- wskoczyłam na niego. - Tak, tak, tak oczywiście że tak, kocham cię ! - wpiłam się w jego opierzchnięte wargi w tym czasie do kuchni wszedł chyba Niall i Liam, nie wiem. Zlokalizowałam tylko kątem oka.
- A wam co ? Zaręczyliście się ? - zarechotał... hmm taak słynny rechot Horana.
- Jedziemy na wakacje. -odparłam z uśmiechem i w podskokach wróciłam na górę by pochwalić się dziewczyną. Co za wspaniały dzień. Żyć nie umierać. Mam wspaniałego chłopaka, oddanych przyjaciół, odzyskałam mamę.... jestem pierdoloną szczęściarą.

****
Heeeeeej żabki Wy moje kochane !
Mam dla Was dobrą wiadomość
WENA NA TO OPOWIADANIE POWRÓCIŁA !!!! mwahahahah * szatański śmiech*
Mam nadzieję, że rozdziały będą się tu pojawiać w miarę regularnie, co najmniej dwa razy w tygodniu ale to zależy od szkoły i od Was B| Like a BOSCH of course, as always. 
Komentujcie bo będzie foch forever *o* 
Jestem zdecydowanie popierdolona, przyznaję się bez bicia amen.
DACIE RADĘ DOBIĆ DO 15kom ? :c

PS: Dodałam zakładkę z informowanymi .

26 lutego 2013

Pracuję nad kolejnym rozdziałem tego opowiadania więc proszę się nie martwić, będzie ono kontynuowane. Miałam ostatnio sporo zajęć w szkole a poza tym zajęłam się rozkręcaniem mojego drugiego bloga. ; )
Nie obiecuję, że będzie on dzisiaj. Ale do jutra choćby się chmury waliły powinnam się wyrobić. xx

>>>> http://aniolwpostaciczlowieka1d.blogspot.com/ <<<<
Kontynuacja opowiadania 'Why life can not be easier. '

21 lutego 2013

STO !!!

Oczami Rossalie
W tym domu nie da się nudzić, w tym dzisiaj upewnił mnie poranny incydent z zakładnikami. Dzisiaj jestem umówiona na sesję, na którą pójdę w towarzystwie dziewcząt. Chłopcy mają spotkanie w studio odnośnie ich nowej stylistki. Loui ześwirował na punkcie małej Zu, nie dziwię się. Słodka, malutka dziewczynka a bardzo rezolutna i błyskotliwa. Tomlinson lata uradowany, bo jak się okazało Marry to ta dziewczyna znad jeziora. Ciekawy zbieg okoliczności, ja jestem jednak zdania, że to przeznaczenie. W tym świecie nie ma zbiegów okoliczności, wszystko jest z góry a my jesteśmy tylko simsami. Po śniadaniu poszłam jeszcze sobie trochę poleżeć, w agencji mam być po czternastej, a mamy ledwo jedenastą.
- Co tak sama tu leżysz, co ? - wszedł do pokoju Hazz.
- A bo mój książę zaginął w akcji, widziałeś go gdzieś może ? - udałam że się rozglądam
- Niee, ale chyba mogę go zastąpić co ? - powiedział kładąc się centralnie na mnie.
- Yhgm, ale mój książę mnie nie zgniatał.- jęknęłam, chłopak poprawił swoją postawę.
- Mówiłem już, że ślicznie ci w nowym kolorze ? - wyszeptał niemal do moich ust, które lekko musnął.
- No może kilka razy, a co ? - przygryzłam wargę, okręcając sobie jego włosy wokół palca. Sprytnie oplótł dłonie pod moimi lędźwiami i przeturlał nas na bok, mocno przyciągnął mnie do siebie. No i to lubię, a nie że on zgniata mnie tym swoim cielskiem. Ułożyłam głowę na jego klatce piersiowej wsłuchując się w równomierne bicie serca. Podparłam swoją brodę o dłonie i wpatrywałam się w chłopaka. 
- Powiedz coś - zażądałam, jego poranny głos jest bardzo seksowny.
- A co byś chciała usłyszeć ? - rozkoszowałam się jego niska barwą. - Mógłbym powiedzieć, że kocham cię jak wariat, ale to już wiesz. Wszystko o mnie wiesz nie mam przed tobą tajemnic więc nie ma o czym gadać. - zaśmiał się dźwięcznie, moje zmysły zwariowały. Pogładziłam opuszkami palców policzki, na których pojawiły się dołeczki, które tak uwielbiam. Przybliżyłam się i delikatnie pocałowałam chłopaka, kocham kosztować jego malinowych ust, pod których wpływem wariuję. 
- Kocham twój głos, powiedz coś jeszcze. - poprosiłam go
- Jes­teś ob­sesją moich myśli...Naj­większym pożąda­niem dla moich oczu, po­kusą dla moich ust.. Tor­turą dla mej tęsknoty, i wreszcie całym moim światem. - wypowiedział to z taką pasją, słowa płynęły z wnętrza, to nie tylko puste przestrzenie zdania, choć wiele razy mówił mi jakim uczuciem mnie darzy to jeszcze nie znudziło mi się słuchać ' kocham z jego ust. Słowa jakimi się wypowiedział były piękne, na pewno zachowam je w sercu na długo. Nasze wargi się spotkały w pełnym namiętności i uczucia pocałunku. Pogłębiając Hazz usiadł, opierając się o ramę łóżka, siadłam na jego kolanach nie zaprzestając, odpowiadałam za każdym razem. Oddech spłycał się stopniowo oczy samoistnie przymykały powieki. Zarzuciłam ręce za szyję, jeszcze o ile to możliwe przybliżając się. 
- Kocham cię mała- wymruczał sunąc ustami po mojej szyi, odchyliłam głowę w tył pod wpływem dozy dreszczy, które narastały zawsze jak mnie dotykał. - Kocham - wpił się w moją szyję. Oparłam dłonie na jego torsie, zaczęłam obcałowywać całą jego twarz począwszy na zaczerwienionych policzkach skończywszy na ukochanych wargach. Widać było, że pragnie więcej jednak dzisiaj nie mogłam mu dać tego czego pragnął, po prostu są takie dni i koniec. Przerwałam pocałunek dlatego, że powoli brakowało mi powietrza. Cmoknęłam go w policzek i położyłam się obok.
- Jak ty to robisz, że ciągle mam na ciebie ochotę co ? - spytał wsuwając się pod moją pościel.
- Zupełnie nie mam pojęcia - odparłam promiennie się uśmiechając. To właśnie w nim kocha, nigdy specjalnie nie nalega i nie naciska ze zmianą zdania, akceptuje moje zdanie. 
- Między tobą a Niallem wszystko w porządku ? - tu mnie zdziwił, lekko mówiąc mnie zagiął.- Wiesz, zależy mi abyście mieli dobry kontakt.- założył mi kosmyk grzywki za ucho- Jeśli byś tylko chciała wyjść z nim na miasto czy co, to kochana nie mam nic przeciwko, też mi szkoda blondyna, w nieciekawej sytuacji się znalazł.- w oczach stanęły mi łzy. - Jest twoim najlepszym przyjacielem i doskonale to rozumiem Rossalie.- zakończył swoją przemowę. - Dlaczego płaczesz rudzielcu ? - poczochrał mnie po włosach, przygarnął do swojej piersi. 
 - Jesteś kochany, wiesz o tym ? - cmoknęłam go w brodę, na której znajdował się dwudniowy zarost, dodający męskości mojemu małemu Harroldzikowi.
- Staram się- musnął moje wargi
- No to bardzo dobrze ci wychodzi- wyszczerzyłam się i poszłam się ubierać. 
Oczami Louisa
Dzisiaj mamy spotkanie w zarządzie z Merry, teraz na pewno mi się nie wywinie, muszę z nią porozmawiać. Wyszykowałem się pierwszy, wierzcie lub nie ale dwa razy prasowałem dzisiaj koszulę... no dobra Liam mi prasował, ale wyglądam jak Bond. Charlotte się na coś przydała i mi krawat zawiązała, Rossalie nie próżnuje i mi dłonie kremem smaruje, a wy nie wiecie jak ja się raduję, bo jestę Tomlinsonę i rymuję. Zajebistym to się już trzeba urodzić, nie ? No raczej, że nie inaczej. Wpakowałem hołotę do van'a bo zaraz chyba zwariuję, pomijam że całe spotkanie trwała walka na wzrok z małą Zu. Cholera, uwierzycie w to, że mała mnie ograła ?! Bobas lepszy w bitwie na spojrzenie... tego jeszcze nie grali, ja już ją kocham... Sorry Kevin. Wracając do jej mamusi, która dzisiaj tak ślicznie wyglądała. Baby you don't know-o-oł, you don't know you're beautiful, tak kiedyś jej zaśpiewam zobaczycie jeszcze... Po spotkaniu poprosiłem ich, żeby wrócili sami ja jakoś sobie poradzę. 
- Hej - zagadnąłem zastawiając jej drogę.
- Cześć Lou - odparła sadzając sobie Zu na rękach .
-Wiesz... skoro masz zajmować się ubieraniem mnie to może powinnaś wiedzieć w czym najbardziej lubię chodzić, co ? Poznasz mój styl wiesz... słyszałem, że najlepiej zapamiętuje się przy kawie, w Starbucksie po godzinie piętnastej. - wyszczerzyłem się
- Oh Lou, ale Paul wydrukował mi pełne skrypty tego w czym najbardziej lubicie chodzić. - nosz kurwa.. PAUL IDZIEMY NA SOLO ?!
- Wiesz, ale mogą być w tym błędy, a skrypt przez przypadek ci się może zalać, lub przypadkiem wpadnie do niszczarki - pokiwałem brwiami- Najlepiej będzie jak ci o tym poopowiadam.
- To wejdę na wasze zdjęcia w internecie i szybko zlokalizuję.- odparła cwanie, ha lubi się droczyć. 
- A jak odłączą ci internet to co ? - skrzyżowałem dłonie na klatce piersiowej
- Tomlinson jesteś natrętny wiesz ? - westchnęła
- Ale wy kobiety takich nas właśnie kochacie.
- Kto ci tak powiedział ? - zaśmiała się
- Pisało w tym jakimś waszym magazynie.- wyrecytowałem dumny
- Niech ci będzie, lubię jak ktoś się o mnie stara, skoro tak ci zależy na tej kawie to nie ma problemu, z chęcią. A skoro mówisz że w piątkowe popołudnia od godziny piętnastej wszystko lepiej wchodzi do głowy to why not ? 
- Niezmiernie się cieszę - powiedziałem i w podskokach skierowałem się do wyjścia, patrzę a tam stoi tych czterech czubów. - Da fuq ? Co wy tu kurwa robicie skoro was tu nie powinno być ? 
- Jesteśmy tu bo nie ma nas tam - wybełkotał Horan z kebabem w dłoni, oh god. Styles zaczął gwizdać i uciekać spojrzeniem.
- GADAĆ - spiorunowałem ich swoim spojrzeniem typu " die bitch, die ".
- No dobra, dobra. Już się tak nie gap, bo parzy. - Malik zakrył twarz i tak patrzył przez palce, a na mnie mówią żem palant.  
- MÓJ LOULOU WYRWAŁ LASECZKĘ ! -  Krzyknął mój Harroldzik i rzucił mi się na szyję. Co by akcji nie było za dość zacząłem okręcać się z tą żywą kulą włosów na środku chodnika, już widzę te jutrzejsze nagłówki gazet typu " Larry is real " pff. w sumie to mnie zbytnio to nie obchodzi. Zaraz zaraz... skoro wiedzą to musieli PODSŁUCHIWAĆ ! Odepchnąłem Loczusia od siebie.
- Czyj to pomysł? - wyjąłem z tylnej kieszeni malutki mikrofonik, no nie... W tej chwili każdy zaczął wskazywać palcami we wszystkie strony.  Niall na Hazzę, Hazz na Liama, Liam na Zayna, a Zayn na Horana, istne przedszkole.
- Wiesz, ja jestem ten głupi więc na pewno bym na to nie wpadł, przecież jestem blondynem - teatralnie pogładził się po włosach padlinożerny. 
- Ja też, tylko bym się pobrudził. - zaczął gwizdać Malik. - A poza tym nie chciałoby mi się- każdy zaczął zwalać i wybielać się na tle, co za idioci. 
- Oh Lou Lou wiesz, że ja jestem ten rozsądny.- ohohoh Liaś na tym koniu teraz jedzie, no nieźle.
- Oh Louisie - Styles położył dłoń na moim ramieniu. - Ja mówiłem im że to nie przejdzie, ale mnie nie posłuchali. - zrobił smutną minkę. - Bardzo mi przykro, że z ciebie żartowali, niedobruchy jedne... - pogroził palcem. Po chwili wybuchnął śmiechem, czyli wszystko jasne, winowajca Styles. 
- Przyjdź do mnie wieczorem, wiesz gdzie mieszkam to ci wynagrodzę - pokiwałem cwaniacko brwiami a przechodząca wtedy obok nas kobieta obejrzała się z kilka razy. Wybuchnęliśmy śmiechem i ruszyliśmy do Nando's uwaga i tu zaskoczę... na nogach. Szliśmy w milczeniu i podsłuchiwaliśmy rozmowy przypadkowych przechodniów.
- No i byłam wczoraj u tego lekarza, powiedział mi że mam wodę w kolanie - powiedziała dziewczyna o kulach do swojej koleżanki.
- No i co kurwa, a ja mam cukier w kostkach - prychnął Horan, jak to usłyszałem to aż sobie siadłem, tak siadłem na ziemi i się śmiałem, jak można być tak tępym ? Daddy był raczej zażenowany tym stwierdzeniem, Hazziątko i Zayn trzymali się słupa, bo byli bliscy tarzania się po chodniku jak i ja. Niall spojrzał na nas pytająco.
- Co wam ? - spytał po upływie kilku minut, moja przepona mówiła dość, jednak w głowie cały czas miałem te słowa i ton w jakim to wypowiedział. W restauracji. było równie wesoło.
Oczami Rossalie
Nie spodziewałam się, że tak szybko wyjdzie z tą sesją. Byłam bardzo zadowolona, dobrze współpracowało mi się z fotografem, efekty pracy zostawiłam sobie na niespodziankę, nie chciałam ich od razu zobaczyć, ale dziewczyny się zachwycały. Pattie była pod wrażeniem całego tego świata, Charr już jest obeznana w tym systemie. Ciekawe co te głąby teraz robią...
Kochanie jak Ci poszło ? Twój koszmar senny xx.
Jakże miłą wiadomość dostałam od Stylesa... uśmiechnęłam się do wyświetlacza.
Jestem zadowolona, wracamy właśnie do domu, co u Was ? <3
Po chwili otrzymałam wiadomość.
To wpadnijcie do Nando's bo Niall zgłodniał ... -.- Mój BooBear się umówił !!! So proud, uczy się od mistrza ^^ xx
Skromności ... ma się rozumieć.  Po chwili dołączyłyśmy do chłopaków, musieliśmy nawet złączyć kilka stolików co by się wszyscy zmieścili, jednak Lou nas opuścił wcześniej, bo poszedł się szykować. Kocham takie dni jak dzisiejsze !
______________________
Mam nadzieję, że rozdział mi wyszedł bo pisany był w dość humorzastym towarzystwie walniętej koleżanki :D Co chyba widać, udzieliło mi się. ; o Proszę o komentarze.
KOCHANI ! PATRZCIE ILE JUŻ MAMY WYŚWIETLEŃ ! STO TYSIĘCY PRZEKROCZONE !!! 
# So proud, so happy. 
W wolnym czasie chciałabym Was zaprosić na mój NOWY blog gdzie jest już DZIEWIĄTY rozdział. 
http://the-little-thins-and-me.blogspot.com/
 
 

17 lutego 2013

Dziewięćdziesiąt dziewięć

Oczami Rossalie
Co my tam obejrzeliśmy, to nawet nie pamiętam, większość filmu przespałam, ale Harremu się podobał więc nie chciałam mu psuć zabawy, bo przecież gdybym chciała iść to bez gadania poszedłby ze mną, to przewidywalne. Ułożyłam głowę na jego kolanach a on bawił się moimi włosami, odpływałam.
- Dobra my idziemy bo Rosie zasypia- oznajmił wstając, no i stało się to czego się obawiałam.
- Nie, Harreh ty zostań.- wymruczałam nie otwierając oczu, poczułam jak chłopak wstaje i niesie mnie, położył mnie na łóżku i szczelnie przykrył kołdrą. Ale on jest opiekuńczy... 
- Dobranoc rudzielcu- zachichotał i zgasił lampkę, pocałował mnie w czoło a sam wyszedł. Nim się obejrzałam zasnęłam.
Oczami Louisa
Nasza poprzednia stylistka złożyła wypowiedzenie, no chyba jej się nie dziwię ... Może po części to była moja zasługa, ale ja jej nigdy nie lubiłem, kazała mi chodzić w skarpetkach, ogarniacie to ? A idź precz, do piekła zła kobieto. Ciekaw jestem kogo nam Paul teraz załatwi, podobno dzisiaj ma się ktoś zgłosić, w sensie że ma do nas przyjechać zapoznać się, bo Paul i tak już zadecydował ... jak zawsze my nie mamy nic do gadania. My to jesteśmy ci od tych ładnych uśmieszków i śpiewania. Siadłem przed telewizorem zagryzając marchewkę i jak zwykle jestem zawiedziony poziomem teraźniejszych seriali, żywcem nie ma co oglądać.
- Hej Lou Lou - niespodziewanie jak na tą godzinę na dole pojawił się Zayn, dosiadł się.
- Cześć Malicki - poczochrałem go po włosach, po chwili oberwałem poduszką, boże co za człowiek.
- Jak wyobrażasz sobie naszą nową stylistkę ? - zagadnął.
- Hmm... - podrapałem się po brodzie sięgając do swej wyobraźni. - No cóż, fajnie by było gdyby miała dwie ręce, nogi a no i oczy . - zaśmiałem się, pod wpływem jego wymownego spojrzenia szybko dodałem.- No nie wiem, brunetka, nogi do ziemi z poczuciem humoru, to moje wymogi.
- Masz rację, ta poprzednia to był jakiś żart ... Ani nic powiedzieć, ani zażartować.. żenada - machnął ręką.- Ale i tak moja księżniczka jest najpiękniejsza.
- Ohh dziękuję ci - objąłem rękami twarz z zachwytu. 
- Nie ty idioto - prychnął. - Moja Charlotte.- dodał dumny, strzepując coś czego nawet nie było z ramienia.
- Rób co chcesz. - dodałem wzruszając ramionami, no cóż udawanie wychodziło mi chyba najlepiej. Wstałem i poszedłem nękać Liama bo jestem głodny. Zapukałem i jak otrzymałem twierdzącą odpowiedź to dopiero wszedłem, moje oczy chyba nie są gotowe na Daddy'ego w akcji.
- Helloo everybody ! - podbiegłem i ich uściskałem. Liam był w trakcie wciągania jednej nogawki od spodni, nie chcący go popchnąłem, stracił równowagę i runął z impetem na ziemię, aż się parkiet zatrząsł. Patrishia zwijała się ze śmiechu na łóżku, no nie ma co Liam ostatnio wziął się za siebie, przypakował nieźle.
- Tomlinson jakie jest twoje ostatnie życzenie ? - dodał słodziutko się uśmiechając a w oczach widziałem narastającą złość, stanął przede mną.
- yyyy zrób mi kanapki ? - uśmiechnąłem się niewinnie trzepocząc rzęskami.
- Już nie żyjesz- dodał przybliżając się gwałtownie, zostałem pojmany przez tą górę mięśni. Payne niczym piórko przerzucił mnie sobie przez ramię i wyszedł. Śmiałem się okropnie.
- Dobrze Liam, może w końcu ktoś go utemperuje !- słyszałem z dołu donośny śmiech mulata, zorientowałam się że znaleźliśmy się w łazience.
- Oh Daddy nie wiedziałem że chcesz umyć mi plecki.- pokiwałem brwiami i zostałem postawiony w kabinie prysznicowej.
- Miłej kąpieli !- krzyknął i nagle poczułem na swoich ubraniach lodowatą wodę, zacząłem skakać i piszczeć, wzywałem swojego lokowanego rycerza ale nie przybył ...
- Harriet kochanie ! Harriet, Louiskowi grozi krzywda przybądź !- jęczałem, usłyszeliśmy z Liamem tupot, być może tętent stada koni, albo po prostu Niall pędzi do lodówki ...
- Anybody needs help? SuperHarry is here ! - do łazienki wparował Harry w pelerynie, wtf skąd on to kurwa wziął ? Aaa nie, to koc przewiązany wokół szyi, + za chęci. 
- Oh mój ty rycerzu w bokserkach- dodałem komicznie wymachując rękami. Liam z wrażenia aż przysiadł na brzegu wanny, nie mógł ustać tak tyrał z mojego Harrolda. 
- Co ci tak do śmiechu ? My mamy zakładnika ... - odparł dumnie wypinając pierś. 
- Że niby kogo ? - prychnął Payne.
- Nialler, wprowadzić zakładnika nr. 1- klasnął w dłonie Hazza, nim weszli jeszcze spytałem.
- Ej Harreh to my mamy dwóch zakładników ? 
- Ciiii, nie psuj nastroju, tak się mówi. - odwrócił wzrok w stronę drzwi, gdzie Blondasek wprowadził Patrishię... co najlepsze w dłoni trzymał swoje skarpetki a na mnie mówią że jestem chory ... 
- Jeśli jeszcze raz tkniesz mojego Lou Lou - Hazza pogłaskał mnie po policzku i pomógł wyjść.- To ta niewiasta zostanie zaczadzona - Horan wyszczerzył się i pomachał skarpetkami, śmiesznie kiwając brwiami przy tym. - A więc jak ? - rzucił Harrold
- yghh niech wam będzie - ledwo co wypowiedział bo wybuchnął perlistym śmiechem. 
- Ja pierdole gdzie ja żyje. - wywróciła oczami zdezorientowana dziewczyna. To był chyba najlepszy poranek w moim życiu, zdecydowanie tak. 
Oczami Liama
Ja pierdole co za dzicz ... - chwyciłem się za głowę będąc już w kuchni. W dalszym ciągu nie mogę ogarnąć ich porannej rozkminy. Skąd ta peleryna, pomysł z zakładnikami ? Takie rzeczy tylko w 1D House ... - pokiwałem głową z niedowierzaniem a do kuchni w podskokach zszedł Tommo, oh god tylko nie to. 
- Liam, głodny jestem - jęknął
- Jakże mi przykro.- wywinąłem wargę.
- Liam co ze śniadaniem ?!-usłyszałem krzyk Horana z jego pokoju.
- Wal się !- warknąłem, mam nadzieję że dosłyszał.
- Spoko, nie mam dziewczyny to nic innego mi nie pozostaje - usłyszałem jego rechot, on to ma gadane... sam ze swoich tekstów potrafi się śmiać, cholera przed oczami pojawiła mi się obiekcja Horana, który robi sobie dobrze .... Za długo już z nimi przebywam to przez to. Potrzepałem głową, by pozbyć się wizji.
- Haaa ! Wyobraziło ci się ? - spotkałem się z podejrzliwym wzrokiem Louisa, no nie tylko nie ten idiota.
- Pfff chciałbyś - prychnąłem, gdybym teraz się przy nim przyznał to na drugi dzień nie miał bym już życia. - Nic mi się nie wyobraziło - dodałem bardziej przekonującym tonem. 
- Hahahahhaha czyli tak- wybuchnął śmiechem, co za człowiek.
- Nie ?- dodałem przeciągając.
- Taaak ? - papugował mnie czubek ...
- Niee ? - nie pozostałem dłużny
- Kłamczuch mówi co ... - wybełkotał szybko, aż niedosłyszałem.
- Co ? - zmarszczyłem czoło.
- Hahahhahaha powiedziałeś 'co'  więc jesteś kłamczuch .- wyszczerzył dziąsełka dumny że mnie nabrał.
- Oh Louie, w takie gadki to ja się bawiłem w przedszkolu. - wywróciłem oczyma- Ahh zapomniałem, przecież ty jesteś Louis William Tomlinson, zatrzymałeś się w rozwoju na przełomie hot thirteen. - dodałem kąśliwie uśmiechając się triumfalnie, ha poleciała gaśnica z mojej strony, jestem z siebie dumny, wytknął mi język.
- Ja i tak swoje wiem, a teraz zrób mi kurwa te kanapki - złożył dłonie jak do pacierza i klęknął, no nieźle tego jeszcze nie grali ... 
- Za pięć minut zejdź na dół - westchnąłem i zabrałem się do roboty, ucieszony poleciał gdzieś ... nie wiem i nie chcę wiedzieć gdzie niby dwadzieścia jeden lat a nasrane w głowie ...
- Oh Liam przecież nie każdy jest taki elokwentny, wyrozumiały, inteligentny, rezolutny, asertywny, samodzielny, przystojny, towarzyski, błyskotliwy. - dodałem pod nosem sam sobie schlebiając.
- AHHAA ? - Rose weszła do kuchni i spojrzała do mnie z ukosa. - Załóżmy że tego nie słyszałam.- dodała podkradając mi ogórka, którego właśnie skroiłem. 
- Chyba się z tobą zgodzę.- dodałem zarumieniony.
Oczami Louisa
Jestem miszczem kurwa, zawsze dostaję to czego chcę. Mwahahaha a kanapki Liama były pyszne, postarał się chłopaczyna nie ma co. Jestem ciekawy, bo za kilka minut czternasta a o czternastej ma się wstawić ta nowa stylistka, błagam oby moje modły zostały wysłuchane. Niech ona będzie dobra gąską z poczuciem humoru, bo jak nie to idę się pociąć . Zadzwonił dzwonek, entuzjastycznie zbiegłem na dół.
- Ja otworzę ! - wydarłem się słysząc jak ktoś startuje na dół, ha nie ma tak dobrze ja pierwszy. Przekręcam zamek w drzwiach, uchylam drzwi.
- Dzień dobry... podobno mam dla was pracować ... - nie słuchałem ja umarłem . 
- Marry ? - szczęka mi opadła, dziewczyna z nad jeziora stoi przede mną a ja jak ten ćwok wpatruję się z nią z rozdziawionymi ustami. - Wwwww-wejdź- wydukałem przepuszczając ją w drzwiach.Byłem w szoku.- Chłopakiii ! - wydarłem się.  - Na dół i to już -.
- Boże, Louis nie spodziewałam się tego ... - dodała również zaskoczona, w między czasie reszta się zleciała.
- Chłopaki, dziewczęta ... przedstawiam wam naszą nową stylistkę - dodałem z wyszczerzem na pół gęby.
Oczami Nialla
Przecież to ta laska z nad jeziora o której Louie mi tyle opowiadał, no fakt jest niezła, nie dziwię się mu czemu mu się śniła, ale jaja. Kto by się spodziewał że będzie naszą stylistką. Yyyy ale jest małe ale. Ona ma dziecko ! Nie żebym nie lubił małych dzieci, ale skoro ma dziecko to ktoś musiał je zrobić, no nie ? Więc pewnie ma chłopaka, a może nawet narzeczonego, dziwna sytuacja, musiała bardzo wcześnie zajść w ciążę bo daję sobie rękę uciąć że ona nie ma nawet dwudziestki... Mieliśmy krótkie spotkanie organizacyjne, potem Liam i Patt wybywający na zakupy odwieźli ją i małą do mieszkania jakie wynajął jej Paul.
***
Kolejny na koncie. Ogarniacie to, że jeszcze jeden i MAMY STO ROZDZIAŁÓW ?!
Padło kilka pytań więc odpowiem.
- Nie nie kończę pisać tego bloga, to że założyłam drugiego nie ma nic wspólnego z końcem LWWY. 
***
Do użytkowniczki : Louis Tomlinson. 
CZY Z ŁASKI SWOJEJ MOGŁABYŚ PRZESTAĆ PISAĆ POD KAŻDYM ROZDZIAŁEM.
" BŁAGAM NIECH ROSE BD W CIĄŻY <3 " BO STAJE SIĘ TO BARDZO IRYTUJĄCE I MNIE DRAŻNI ?!
***
Zapraszam serdecznie na mojego nowego bloga !
http://the-little-thins-and-me.blogspot.com/

15 lutego 2013

NOWE OPOWIADANIE MRS.STYLES

Drogi Pamiętniczku ♥
Dawno nie rozmawialiśmy wiem, z całego serca Cię za to przepraszam ale ostatnio miałam dużo na głowie. Wiem kiepska wymówka, ale zajmowałam się Ollym bo zachorował przez co nie chodził do przedszkola. Strasznie mi szkoda maluszka, katarek go męczył i apetyt stracił. Razem z kochanym Devonem musieliśmy odstawić kukiełkowy teatrzyk. Wtedy udało nam się go namówić. Ale są i plusy. Mam chwilowe wolne od szkoły, nie żebym nie lubiła Hillmonth High, ale każdy chyba lubi poleniuchować. Tatuś jest obecnie w Norwegii, strasznie go podziwiam. Jest bardzo pracowity i stara się zapewnić nam jak najlepsze warunki rozwoju. Mamcia ? A no Mamusia jest obecnie w USA i będzie relacjonować na żywo z czerwonego dywanu galę MTV Avards. Nawet nie wiecie jaka jestem dumna jak spoglądam na nią z drugiej strony jako widz. O nie, Bentley skrobie w drzwi muszę iść z nim na spacer więc kochany pamiętniczku, do zobaczenia ! 
Abby, 13 lutego. 

Kochany Pamiętniczku ♥ 
Popatrz jak ten czas szybko leci, mamy już 14 lutego, dzień zakochanych tych szczęśliwie-  i tych nie. Ale przecież na każdego kiedyś przyjdzie pora, prawda ? Mam taką nadzieję, nie mam nic do starej panny i stadka kotów. Lubię koty, no ale takie rzeczy tylko w simsach. Ostatnio na czacie poznałam bardzo ciekawego chłopaka, jest bardzo miły, ale nie ujawnia się. Z tego co pisał to ma osiemnaście lat i obecnie mieszka w Londynie! Jejku, ja to mam szczęście. Chyba nigdy nie doznam takiego uczucia jakim jest miłość.Wczoraj chłopak z którym piszę poprosił mnie o swój numer, nie wiedziałam czy dobrze robię, ale podałam mu go. Mam trochę rozsądku i nie pobiegnę ot tak od razu na spotkanie.  Zawsze można numer zablokować prawda ?

Odłożyłam czarny notesik i schowałam jak zawsze pod poduszkę, pora wstawać. Spoglądam na zegarek- 6.28. Pora wstawać, uchyliłam rąbek miękkiej pościeli i już miałam wstawać kiedy drzwi od mojego pokoju uchyliły się. 
- Abby, Abby kochanie - słyszę nawoływanie mojego malutkiego braciszka Olly'ego i aż mi się ciepło na serduszku zrobiło. Malec wczołgał się dzielnie na łóżko i ułożył się na moim brzuchy. - Mas wstawac bo Dev bedzie zly ze cie ne obudzilem, wies ?- uśmiechnęłam się do braciszka i pogłaskałam bo po głowie.
- Cześć maluchu - wystawiłam pięść aby przybić rytualnego żółwika- Już wstaję, idź na dół a ja tylko się wyszykuję i zaraz do was dołączę. - Poklepałam go po zadku, chłopczyk ochoczo tuptając opuścił mój pokój. Uchyliłam roletki, wpuszczając do mojego pokoju promienie słoneczne. Londyn dzisiaj nas wyjątkowo rozpieścił, mam oczywiście na myśli pogodę, bo z tym u nas bywa różnie. Przyszykowałam sobie ubrania i zajęłam się poranną toaletą. Wypłukałam twarz i porządnie rozczesałam swoje długie włosy, przez które idzie już nerwicy dostać. Mój znak rozpoznawczy - grzywka, po dziesięciu minutach był już gotowy. Umyłam ząbki i z uśmiechem za zębach zeszłam na dół, gdzie roznosiły się wspaniałe zapachy. Szłam za węchem do kuchni.
- No w końcu Abby, bałem się że wystygnie - j drugi brat Devon, kochany Devon.. Przywitałam go serdecznym uśmiechem. Usadowiłam Olly'ego w jego foteliku i podałam owocowy mus jaki przygotował brat. Maluch sam zajadał to i my jedliśmy, ale pyszne naleśniki. Devon uwielbia gotować a my uwielbiamy jeść to co on przygotuje. W swoje potrawy wkłada serce a to zastępuje tysiąc innych przypraw. Błagam niech on się nie wyprowadza od nas bo z głodu umrę. Po skończonym śniadaniu pomogłam posprzątać w kuchni i wspólnie wyszykowaliśmy małego do przedszkola. Wbiegłam do pokoju po tornister i zeszłam na dół wołając Olly'ego....
 
Ciąg dalszy znajdziecie na moim nowym blogu ->  http://the-little-thins-and-me.blogspot.com/
Serdecznie zapraszam <3 

14 lutego 2013

Dziewięćdziesiąt osiem

Oczami Harrego
Przebudziłem się pierwszy, uśmiech sam cisnął mi się na usta. Co się dziwić ? Mam w swoich ramionach cel mojej egzystencji, moją pełnoletnią już dziewczynę, którą kocham całym sobą. Czasami mam do siebie żal, że tylko tyle jej mogę zaoferować. Bo przecież ja jestem tylko ...
- Nie myśl tyle kochany- odezwała się sennym głosem głaszcząc mnie po policzku, obróciłem się na bok będąc frontem do dziewczyny, która przybrała taką sama pozycję, nasze czoła stykały się. Promienisty uśmiech zawładnął nad moją twarzą, nie potrafiłem się z tym kryć, bo po co ? - Kocham je- przygryzając wargę dotknęła opuszkiem palców zagłębienia w moich policzkach.
- A one kochają ciebie - odparłem przybliżając się na tyle ile to było możliwe.-Dzień dobry, moja ty hot osiemnastko. - zarumieniła się, chyba w dalszym ciągu nie dowierza że jest już pełnoletnia. Ciekawe jak będzie wyglądało nasze życie za kilka lat. Przyjdą dziewiętnaste urodziny, dwudzieste nagle stuknie dwadzieścia jeden lat a ja jestem pewien. Moja miłość do niej nigdy nie ustanie. Póki tylko będę mógł będę dla niej ostoją, zaopiekuję się Rossalie, ona powierzyła mi swoje serce ja powierzyłem jej siebie samego.
- Kocie znowu się zadręczasz- wplątała swe chłodne paluszki w moje włosy, uwielbiałem gdy tak robiła. Przynosiło mi to odprężenie i błogi stan obejmował mnie całego. - Co jest tego powodem ? A może raczej kto ? Powinnam być zazdrosna ?- zmysłowo zagryzła usta wpatrując się w moje tęczówki, oh czy ona na serio w siebie nie wierzy? Odpowiedziałem pośpiesznie nie trzymając jej dłużej w niepewności. Oczy jej rozbłysły niczym dwa świetlne ogniki. Jej gładkie usta dotknęły moich. Uwielbiam takie poranki. Dziewczyna okryła się kołdrą i powędrowała do łazienki. Przez to wszystko zapomniałem o naszej wspaniałej nocy, westchnąłem głęboko próbując przypomnieć sobie to uczucie. Przyjemne dreszcze przebiegły po moim nagim ciele, sięgnąłem po bokserki leniwie je na siebie wciągając. Stanąłem na nogi i poszedłem do łazienki, przed lustrem Rose starała się uporać z tuszem do rzęs. Zdziwiłem się, że w tym tempie zdążyła się już ubrać we wczorajszą sukienkę, kiedy ja ledwo co się odziałem. Podszedłem od tyłu kładąc swe dłonie na jej talii oparłem podbródek o jej ramię.
- Harroldzie rozmażę się przez ciebie - jęknęła ruszając śmiesznie barkiem, myśli że mnie się tak łatwo pozbędzie ? Nie ma mowy. Dała za wygraną i odłożyła czynność na później. Obróciła głowę napotykając na moje usta. Złożyłam delikatny pocałunek na jej czole, dłonią objęła mój policzek. 
- Czas się zbierać Rose- szepnąłem muskając lekko płatek jej ucha.
- Dobrze tylko ... urwała i uśmiechnęła się zniewalająco spoglądając na nasze odbicie w dużym lustrze.- Tylko popatrz jacy jesteśmy śliczni.- obróciła się przodem do mnie i ujęła moją twarz w dłonie, cmoknęła mnie w usta i wyminęła mnie. - Ubieraj się kochanie - spotkałem się z cichym śmiechem, stałem tak zaczarowany. Co ona ze mną zrobiła ? Pokiwałem z niedowierzaniem głową i ubrałem się we wczorajsze rzeczy. Zebraliśmy się i żegnając z apartamentem górującym nad Londynem. Zarzuciwszy okulary na nos wymknęliśmy niepostrzeżenie tylnym wyjściem. Już wyobrażam sobie jutrzejsze nagłówki gazet. "Rossalie i Harry po upojnej nocy w hotelu". Zaśmiałem się na głos. Podróż do domu minęła szybko i sprawnie.
Oczami Rossalie
Wtargnęliśmy do domu, gdzie już od rana słychać było śmiechy. Chwyciłam Harrego za rękę i pchnęłam drzwi wejściowe.
- Hej rodzinko !- krzyknęłam entuzjastycznie przekraczając próg salony gdzie gromadzili się wszyscy. Zayn, Charlotte, Louis, Liam, Pattie, i Niall. Ucieszyłam się na ich widok. 
- Cześć wam - odparli jak zawsze synchronicznie. Przysiadłam na kanapie, w końcu chciałam się dowiedzieć co się działo na mojej imprezie kiedy nas nie było. Z tego co wnioskuję było ciekawe. Taniec Liama na stole bez koszulki, okej powoli zaczynam żałować że tak wcześnie opuściliśmy klub. Goście chwalili sobie organizację co nie uszło uwadze mediów. W prasie pełno jest zdjęć a Twitter aż huczy o tym co miało miejsce zeszłej nocy. Odświeżyłam się i przebrałam w świeże ubrania nim wróciłam z łazienki u mnie w pokoju czekały na mnie dziewczyny.
- No kochana, gadaj co zaplanował. - pisnęła z podekscytowania dziewczyna Malika.
- Jejku, jejku nie trzymaj nas tak dłużej w niepewności- wyszczerzyła się Pat, przysiadłam po turecku w kręgu i zaczęłam im opowiadać, oczywiście bez szczegółów to co się działo.
- O jaa. Przecież noc w tym hotelu kosztuje sześć klocków od osoby - chwyciła się za głowę brunetka(Charlotte). Również podzieliłam ich reakcję, nie sądziłam że może to kosztować aż tak wiele. Hazza poszedł na całość. 
- Pewnie jesteś ciekawa co się działo w klubie. - skinęłam. - A więc od czego by tu zacząć - podrapała się po głowie Pattie.- Wszyscy zalali się w trupa, parkiet pełny, alkohol lał się strumieniami a w śród nich Zayn obłapiający Charr przy ścianie - zaśmiałyśmy się a ona zarumieniła się. 
- Oj bez przesady - skryła twarz w dłoniach - Też nie byłaś lepsza - zawtórowała wystawiając język.
- Oj tak, przyznaję się bez bicia, Liam poszalał w klubie więc noc mieliśmy ciekawą. -Ucieszyły mnie dobre relacje moich przyjaciółek ze swoimi chłopakami, wypytałam dokładnie o każdego i nawet Blondasek się dobrze bawił. Wracając do niego ... muszę go wyciągnąć na jakieś zakupy bo zdecydowanie moja szafa ucierpiała a towarzystwo Nialla zawsze dobrze mi zrobi.

Czas mijał bardzo szybko, nim się obejrzałam minął równiutki tydzień odkąd jestem dorosła, przynajmniej na papierze bo po zachowaniu jestem pewna nikt nie dałby mi dowodu tożsamości. One Direction w pełni się rozwija, dali kilka koncertów a dzisiaj nagrywają nowy kawałek. Razem z dziewczynami wybyłyśmy na miasto bo przecież w domu siedzieć nie będziemy. Pochodziłyśmy trochę po Londynie w poszukiwaniu czegoś odpowiedniego na co można wydać pieniądze. Odwiedziłyśmy salon kosmetyczki i fryzjera. Przeglądałam najnowsze magazyny o modzie kiedy ktoś zajmował się moimi włosami. Po swojej prawej i lewej miałam moje dziewczynki z którymi bardzo się zżyłam. Wertowałam kartki. Co w tym sezonie ? Beż, pastele, beż i jesienne kolory. Spojrzałam na swoje włosy. Skoro teraz w modzie jest miedziany ... a ja lubię nowości too.- Dziewczyny zmieniam kolor włosów - wyszczerzyłam się. - Teraz jestem już tego pewna. 
- Ale jak to ? Skąd ta decyzja ? - zadawały dużo pytań na raz. 
- A bo tak - wzruszyłam ramionami i wezwałam fryzjera, po około półtorej godziny mozolnego czekania farba była już gotowa. Kolor wyszedł wspaniały. Dobrze że wybrałam ten odcień a nie bardziej wpadający w bordo. 
- No i jak ? - obróciłam się przed dziewczynami którym szczęki opadły.
- Ślicznie ci ! - uściskały mnie obie po czym zadowolone opuściłyśmy salon. Z nowym manicure'm i odświeżonymi fryzurami postanowiłyśmy wykręcić mały żart chłopakom, którzy pewnie siedzą teraz w studio i opowiadają reporterom na pytania, które bardzo dobrze mają wyćwiczone. Wiecznie Paul im powtarza " Mów tak aby nie sprzedać swojego życia w całości ". Moim nowym autkiem pojechałyśmy pod gmach studio.
Oczami Louisa
Ja pierdolę jakie nudy. Kto normalny może usiedzieć w miejscu przez kilkanaście minut ? Na pewno nie ja a w dodatku byłem pochłonięty myśleniem o dziewczynie z nad jeziora. Ciekawe co teraz robi, jak mała Zu. Może los jeszcze postawi nas na swojej drodze ? 
- Przerwa chłopcy- ogłosił uśmiechnięty Paul. Razem z Niallem ochoczo udaliśmy się do przyozdobionego zakąskami i napojami stołu. Nałożyłem sobie donut'a na tackę i kubek kawy. Kiedy dwie znajome postacie mignęły mi przed oczyma. Przetarłem oczy a ich już nie było, no tak szanowny mózg płata mi już figle. Obejrzałem się za siebie i znowu to samo , tym razem trzy szły wprost na mnie i na Nialla. Zaraz zaraz, te dwie znam a trzecia to kto ? Mmmm ładna no nie powiem a gdzie Rossalie ? Zdziwiłem się. 
- Hej Loui - pomachały mi wszystkie trzy, gdzie wcięło Horana ? 
- Nie przedstawicie mi nowej koleżanki ? - uśmiechnąłem się w charakterystyczny dla siebie sposób. - Witam cię, jestem Louis Tomlinson. Cała przyjemność po mojej stronie. - Dlaczego spotkałem się z trzema niezrozumiałymi minami ? Przecież ja tylko próbuję być miły.
- Hahahahahahahha - wybuchnęła nagle śmiechem nowo poznana rudowłosa piękność której imienia nawet nie znam.
- Mów mi Rossalie ! - znowu parsknęła śmiechem a ja poczułem jak zimny pot oblewa moje plecy. Jak ja mogłem nie poznać dziewczyny mojego najlepszego kumpla ? Pacnąłem się w czoło z otwartej ręki i zobaczyłem jak nadchodzi blondasek przegryzając pączka.
- Hej Niall jestem - wystawił dłoń w kierunku naszej małej Rosie.
- Ona nie jest z Anglii jest francuską - objaśniła Charlotte, Niall połknął haczyk.
- No dziewczęta, nie chwaliłyście się, że macie takie śliczne koleżanki. - pokiwał brwiami Irlandczyk.- Macie może namiary na inne- parsknął śmiechem. Widziałem że Ross ledwo co tłumi w sobie śmiech. 
- Je suis désolé mais appelez-moi belle ( Przepraszam cię śliczna ale wzywają mnie ) - zniknął za drzwiami garderoby. Zdziwiłem się skąd u niego francuski ? No dobra, ten blondasek okazał się być bardziej tajemniczy niż myślałem. Dziewczyny niemal dławiły się ze śmiechu, moje mięśnie brzucha mówiły już dość, jednak nie mogłem przestać to zaraźliwe. Zdecydowanie. 
Oczami Rossalie
Właśnie takiej reakcji spodziewałam się u Louisa, ale Niall to mnie zadziwił. On ? Francuski ? Okeeeej myślałam że wiem o słodkim Irlandczyku wszystko. Widocznie te włosy w ogóle nie dają po mnie poznać kim na prawdę jestem, ale ci co wiedzieli komplementowali mnie. Przyszła pora wkręcić mojego chłopaka. Nie mogę się doczekać jego reakcji. Lou podprowadził mnie do garderoby przeznaczonej tylko dla mojego księciunia i tam też się zakradłam. Siedział na sofie i grał w Angry Birds, nie ma co twórcze zajęcie Harroldzie. On jak w to grał to nie kontaktował, świata poza tymi ćwierkającymi ptaszkami nie widział jak już zaczął gwałcić paluchami swojego iPhona to nie mógł przestać póki nie nabił kilku z kolei leveli. Usiadłam chłopakowi na kolanach wpatrując się w jego tęczówki, zasłoniłam dłonią ekranik.
- Ejj ja gram - jęknął chłopak podnosząc wzrok. - Ślicznie ci w nowym kolorze włosów kochanie - wydukał po chwili. A jednak poznał. To bardzo miłe. - A zresztą gdybyś była łysa to bez znaczenia bo kocham cię nie tylko za wygląd, tylko za to co masz tu - dotknął mnie na wysokości mojego serca. Wzruszyłam się jego wyznaniem, oplotłam ręce za jego szyją i nasze usta się złączyły. 
Oczami Nialla
No nie ma co ta francuska to niezła nawet. Jednak ja pozostaję wierny Nandos i Rrr.. eh nie. Znowu sobie wyobrażam za dużo. Rozładował mi się telefon a wszyscy wiedzą, że Pou nie może czekać. Mój wirtualny przyjaciel nie może umrzeć z głodu. Ucieszony tym że mój lokowany przyjaciel jest posiadaczem takiego samego telefonu jak ja to może on ma przy sobie ładowarkę ? A co mi szkodzi, pójdę do niego. Swoją drogą to nieźle nas tu rozpieszczają. Każdy ma swoją garderobę, catering solidny ale kurczak w curry zdecydowanie za mało przyprawiony, naciskam klamkę a to co ujrzałem zwaliło mnie z nóg. Co Harry i ta dziewczyna z Francji robią na kanapie ? Czemu ona siedzi mu na kolanach i całuje z wzajemnością ? Cicho zamknąłem drzwi i zaczesałem nerwowo grzywkę. Biedna Rosie, on ją okłamuje. Co ja mam zrobić ? Zrobić zdjęcie i zanieść jej z tekstem " Hej Rosie, popatrz Harry ma kogoś, chodź to cię pocieszę ? " Nie miałbym serca ... Poczułem nagły napad złości i wparowałem ponownie do garderoby Stylesa.
- A mówiłeś że kochasz Rossalie ! - wrzasnąłem tych dwoje oderwało się od siebie i z rozbawieniem na mnie spojrzeli. No ciesz się Styles, zaraz cię zabiję pożegnaj się z boskimi włoskami bo powyrywam ci je z tej pięknej główki. Ygh obiecywał że jej nie skrzywdzi. Skroń pulsowała mi ze złości. 
- No bo kocham - odparł tuląc do siebie tą dziewczynę, dlaczego ona się śmieje. Rozbija związek i jeszcze jej do śmiechu ?
- Właśnie widzę jak ją kochasz, znasz chociaż imię tej rudowłosej francuski? Obiecywałeś że jej nie zranisz Harry... - urwałem kiedy dziewczyna wstała i się we mnie wtuliła. Dlaczego ja tu nic nie rozumiem ? 
- Zostawię was samych - lokowany pośpiesznie wstał zostawiając mnie z nieznajomą która przemówiła. 
- Niall ty mnie nie poznajesz ? - zaśmiała się. - Heloł tu ja !  - pomachała mi przed oczami. Chryste przecież to Rose, Boże jak ja mogłem być taki ślepy.  - No powiedz coś blondasku - zaśmiała się klepiąc mnie po plecach. 
- J-j-j-aa... Nnnie pppozna-łem . Jak ty .. to ? WOW. - wyjąkałem, podziękowała mi ślicznym uśmiechem.
- Dzięki, swoją drogą to na prawdę mnie nie poznałeś ? To było słodkie, serio tak się zdenerwowałeś ? - oczy jej rozbłysły a ja po raz ostatni pozwoliłem sie zaciągnąć jej zapachem. Odsunąłem się na bezpieczną odległość. 
- Normalnie jak nie ty, ale bardzo ładnie ci w tej wersji - spłonąłem rumieńcem, no dobra przesadzam. - Czy ja się zdenerwowałem ?- zadałem sobie pytanie.- Miałem się właśnie na niego rzucić.- zaśmialiśmy się oboje.
- Horan ninja ? - uniosła brwi i wybuchnęła śmiechem. 
- Wolałbym raczej śniadowłosego rycerza w lśniącej zbroi. - wypiąłem dumnie pierś do przodu, kiedy wszedł Harrold. Od razu wstałem i podszedłem do chłopaka. 
 -Stary, jestem ci winny przeprosiny. - poklepałem go po ramieniu. 
- Daj spokój Nialler - machnął ręką Hazza. - Swoją drogą obiecałem coś tobie, prawda ? - przybiliśmy sztamę. Po nagraniu udaliśmy się do domu, gdzie tam zajęliśmy się oglądaniem filmu.
***
Proszę bardzo długo oczekiwany rozdział : )

11 lutego 2013

Dziewięćdziesiąt siedem

 Oczami Rossalie
Przez całą drogę do hotelu całowaliśmy się nie zwracając nawet uwagi na siedzącego w przodzie kierowcę taksówki. Potrzebowałam tego, czułości jaką mógł dać mi Harry. Czule obejmuję jego aksamitną twarz podczas kiedy nasze języki toczą ze sobą zacięty bój. Nic oprócz rosnącego pożądania nie odczuwam. Pośpiesznie wysiedliśmy z samochodu, płacąc należność z napiwkiem z prośbą o dyskrecję.
- Jesteśmy szaleni - skwitowałam pchając drzwi od jednego z bardziej ekskluzywnych hoteli w Londynie. Minęliśmy recepcję, co mnie zdziwiło, chłopak miał to widocznie wszystko zaplanowane, ale to ja mu dzisiaj dam prezent, to ja mu podziękuję. Byliśmy już w oszklonej widzie zewnętrznej z widokiem na miasto nocą, chłopak przyparł mnie do ścianki i wpił się w moje usta, zarzuciłam ręce na jego kark.Winda dobiła na ostatnie piętro. Wyciągnął z kieszeni spodni kartę gold pass, otworzył drzwi od apartamentu, którego wnętrze zapierało dech w piersiach. Znaleźliśmy się pod ścianą, chłopak przyparł mnie do niej.- Kocham cię- mruknęłam obcałowując jego szyję.- Kocham cię Harry- szepnęłam powracając do jego rozgrzanych, opierzchniętych warg. - Kocham cię idioto- cicho zaśmiałam się wplątując dłonie w jego bujne loki, które zaczęłam czochrać na rozmaite sposoby.
- Rose spodnie mnie cisną- pożalił się chłopak, doskonale zrozumiałam co ma na myśli. Prawą rękę oparłam o tors a drugą dotknęłam jego pośladków i je ścisnęłam kiedy wessał się w moją szyję, robiąc kilka z rzędu malinek. Stwierdziłam, że nie wytrzymam tak dłużej, pchnęłam go z ponętną agresją na łóżko. Siadł kładąc nogi na ziemi. Stanęłam nad nim w całej swojej okazałości i warstwa po warstwie zaczęłam ściągać z siebie swe ubrania, może to intuicja podpowiedziała mi abym założyła właśnie tą bieliznę ? Nie wiem, wszak trafiłam a robiłam to niezamierzenie. Odpięłam suwaczek z tyłu pleców i pozwoliłam sukience swobodnie opaść, Harry przygryzł nerwowo wargę i spoglądał na mnie pełnym pożądania wzrokiem. Podałam rękę i pomogłam wstać, rozpięłam mu koszulę, po kolei guzik po guziku, widziałam jak się niecierpliwi, lubiłam tak się droczyć. Odpięłam muszkę przytwierdzoną do koszuli i odrzuciłam ją za siebie. Kiedy już się z tym uporałam moje dłonie powędrowały na jego umięśnioną klatkę piersiową, zaczęłam błądzić opuszkami palców drażniąc przy tym skórę. Wydawał z siebie ciche pomrukiwanie a ja przecież jeszcze nic nie zrobiłam.
- Ale ty się mną bawisz - skomentował rozbawiony. - Lubisz tak się podroczyć, co ? - uniósł podejrzliwie brew i zaśmiał się. Kucnęłam i zaczęłam składać subtelne pocałunki na umięśnionym brzuchu .Postanowiłam się zająć nim jako pierwszym, lubię go uszczęśliwiać. Patrząc w oczy dobrałam się do rozporka, rurki Hazzy po chwili opadały na jego kostki. Był przede mną już tylko w czarnych bokserkach, zesztywniał już cały.
- Kocham cię - wzięłam wdech i ściągnęłam z niego ostatnią część garderoby, pochwyciłam jego męskość do ust, zassał głośniej powietrze i zachybotał się na boki. Chciałam być w tym jak najlepsza, dla niego. Starałam się aby dać mu jak największą przyjemność w tym co robię. Seksownym zachrypniętym głosem zaczął mamrotać moje imię, co podsyciło jeszcze moje działania. Dłonią uciskałam jego pośladki. Przerwałam działanie by zaczerpnąć powietrza. Z wrażenia aż siadł sobie na łóżku, położyłam dłonie na jego barkach i pchnęłam na materac. Przygniotłam go swym małym ciałkiem, odpięłam biustonosz uwalniając przy tym swoje piersi, które stały się obiektem zabawy Harrolda. To było tak cholernie przyjemne, kiedy pieścił je swymi ustami i sprawnym językiem.
- Harreh- sapnęłam kiedy przygryzł delikatnie prawego sutka. Włożył rękę pod moje lędźwie i uniósł mnie, wolną ręką pozbawił mnie koronkowych majtek. Byliśmy już całkiem nadzy. Spojrzał porozumiewawczo w moje oczy. Skinęłam głową, po chwili chłopak rozszerzył moje uda i poczułam jak powoli we mnie wchodzi. Przymrużyłam oczy, i zacisnęłam pięści na prześcieradle. Harry oparł się na rękach, tuż obok mych uszu i zaczął wykonywać ruchy. Nachylił się i musnął moje wargi. Czułam go całą sobą, czułam go w sobie. Każdy ruch wykonywał z co większą precyzją, jego włosy sprężyście poruszały się do rytmu jakie nadawało jego ciało. Z ust wydobywały mi się ciche pojękiwania, nad którymi nie panowałam.
- O tak, krzycz kochana - wysapał Harreh, na którego twarzy malowało się nadchodzące spełnienie.
- H...h- Harry! Ja już nie mogę. - jęknęłam, przyciągnęłam go do siebie, zastygł we mnie i dał nam obojgu chwile wytchnienia by potem znowu zacząć poruszać, wspiął się znowu do podporu. Tym razem poruszał się z wolniej, subtelnymi pocałunkami obdarowywał mój dekolt. Dociskał mocniej co uwzględniało większą penetrację.
- Poczekaj chwile- poprosiłam go aby przerwał. Podniosłam się na łokciach, opuścił mnie. I położył się obok mnie. - Czy ja cię w pełni zaspokajam ? - spytałam nieśmiało, bawiąc się jego palcami.
- Kochanie- dotknął mojego policzka.- Jeszcze z nikim nie było mi tak dobrze jak z tobą. - musnął moje wargi, po czym położył się na plecach. Wspięłam się i usiadłam na nim, delikatnie osadzając się.
- A czy ja w pełni spełniam twoje potrzeby ? - powiedział tym swoim seksownym, niskim głosem.
- Jeszcze się pytasz ? - prychnęłam i zaczęłam kołysać biodrami. Było nam obojgu wspaniale, szczytowaliśmy jednocześnie, opadłam pozbawiona jakichkolwiek sił na jego klatkę piersiową, objął mnie z całych sił. Cmoknął mnie w czoło, krople potu spływały po mojej twarzy, ciało było całe rozgrzane. Przeturlałam się i położyłam koło Hazzy wtulając się w niego. On bawił się moimi włosami a ja kreśliłam opuszkiem palca rozmaite ślady na torsie. Milczeliśmy, ułożyłam głowę na jego brzuchu.
- Podobały ci się urodzinki ? - spytał nabierając sił do funkcjonowania.
- Harry to były moje najlepsze urodziny , nic lepszego sobie nie mogłam wymarzyć ! - podniosłam się i spojrzałam mu w oczy. - Bardzo ci dziękuję, prezenty są wspaniałe. Nie wiem jak ja ci się zrewanżuję- dałam mu buziaka prosto w usta. Okryłam nas szczelniej kołdrą co by nie zawiało. Właśnie teraz w mojej głowie pojawiały się obiekcje mnie w nowym autku. Harreh gładził mnie po odkrytych plecach. Nie wyobrażam sobie życia bez Harrego. Jest wspaniały, jest idealny, jest moim bogiem pod każdym względem.
Po jakimś czasie stwierdziłam, że pora już spać. Harold zrobił minę szczeniaczka ale to nic nie dało.  Zakryłam się kołdrą i wtuliłam w niego opierając głowę o jego tors. Chłopak objął mnie i ucałował w czoło.
- Dobranoc. – rzekłam i ziewnęłam.
- Śpij dobrze. – odpowiedział.
Oczami Nialla
Tak bardzo chciałem jeszcze chwilę potańczyć z Rossalie, chwilę pogadać, przecież to jej dzień, ale zniknęła gdzieś z Harrym. Na samą myśl co oni mogą tam robić mnie .... yhg Niall ogar, obiecałeś sobie. Jestem pijany to fakt, ale nic mnie nie usprawiedliwia. Nie powinienem tak myśleć. Czy ja nie mogę wziąć sobie przypadkowej dziewczyny i się z nią przespać ? NIE. Nie potrafię tak, jak dla mnie nie ma seksu bez zobowiązań. Prędzej czy później pojawiły by się uczucia. A co do imprezy ? To było wspaniale, żarcia pełno, alko lał się strumieniami, nie ma co postarali się. Goście byli zadowoleni bardzo, większość czasu spędziłem w  towarzystwie Justina, ale to normalne chyba. Malikowie prawie dokonali dogłębnego aktu miłości przy jednym z krzeseł ale w porę opanował ich Liam....