Odwróciłam
się na drugi bok i mimowolnie uśmiechnęłam się szeroko. Poranny widok
słodko śpiącego Stylesa obok mnie był jak najbardziej
perfekcyjny. Przysunęłam
się nieco bliżej niego i pocałowałam go delikatnie w policzek. Jego
ręce chwyciły moją głowę i przytrzymały tak, aby usta mogły złożyć na
moich poranny, ciepły pocałunek. Zerknęłam przez ramię, po mojej prawej stronie leży w najlepsze rozbawiony Harrold. Szczerzy się jak jakiś idiota, ale... ale.. ale jego nagi tors w starciu z białą pościelą, ohh pociąga mnie bez dwóch zdań.
- Zajebiste uczucie. - parsknął śmiechem. - Widzę, że ciebie to też spotkało. - wyszczerzył się i objął ramieniem, przez co przyciągnął mnie do swojej piersi. - Też na początku nie wiedziałem o co chodzi. Rozwieję twoje wątpliwości. - cmoknął mnie w policzek, skąd taki nagły napad słowotoku u niego ? - Jesteśmy kochanie na wakacjach, w naszym domku, dwa metry nad oceanem. - chłonęłam każde z jego słów i sklejałam w pojedynczą całość. Ahh tak ! Malediwy.- Cześć Harreh. - przyłożyłam opierzchnięte wargi do jego szyi i posunęłam wzdłuż kości obojczyka. Spojrzałam na niego z zadziornym uśmiechem, więc korzystając z okazji, chciałam także mocniej zaangażować się w sytuację. Delikatnie wsunęłam dłoń pod jego bokserki, cały zadrżał.
- Harreh ? - spojrzałam na niego porozumiewawczo nie zaprzestając dogadzania mu.
- Nnic, tylko. Twoje, dłonie. ohhh Zzzzimne. - z trudem mówił, gdyż gardło było zbyt zajęte wydobywaniem z siebie sapania i cichych jęków. Przyciągnęłam go do siebie i pocałowałam, chwilę później moje dłonie, ku jego uciesze ponownie zajęły miejsce w jego spodniach. Loczek był cholernie podniecony, dzięki mnie wił się po łóżku. Jego iPhon zaczął wibrować, zdziwiłam się jak sięgnął ręką po telefon. Drżącymi dłońmi przyłożył sobie telefon do ucha, rzucając mi raz po raz uwodzicielskie spojrzenie, włączył na głośnik.
- No heeeeej Stylesowie ! - usłyszałam wesoły głosik Louisa.
- Cześć Lou. Ommmm, cholera jasna. - przygryzł dolną wargę, jednak dalej zamierzał prowadzić tą rozmowę.
- Harreh wszystko okej ?- Zapytał Lou, odchylił się lekko i zlustrował mnie wzrokiem.
- Tttak w jak najlepszym Ohh. - stęknął pod koniec.
- Oj Loczek, Loczek . - zaśmiał się ironicznie Tommo. - Zadzwoń jak skończycie. - teraz to już kompletnie parsknął śmiechem, no dobra, walić Tomlinsona. Wysunęłam dłoń z czarnych bokserek i mocno do niego przylgnęłam. Chwilę trwało, aby zdezorientowany chłopak odwzajemnił mój uścisk. Czując na sobie jego ciepło i wdychając jego zapach, byłam bezpieczna.
-Witaj na Malediwach Harry. - uśmiechnęłam się i zadowolona z siebie poderwałam się do góry. Wyjęłam z walizki ubrania, w których zamierzam spędzić resztę dzisiejszego dnia. Pokiwałam głową z niedowierzaniem. Hazza leżał rozwalony na całym łóżku z poduszką na głowie.
- Coś ty mi zrobiła. - wymamrotał do poduszki, tak na prawdę do uszu dotarł mowo podobny bełkot. Zignorowałam dochodzącego do siebie po tym wszystkim chłopaka i poszłam do łazienki się przygotować. Pod zwiewną sukienkę założyłam kostium kąpielowy, oczywiście zamierzam godnie wykorzystać sprzyjającą do tego aurę. Włosy związałam w wysoką kitkę i z nadzieją, że Harry jest już gotowy pokierowałam się do pokoju.
- Wstawaj, szkoda dnia na wylegiwanie się. - Uśmiechnęłam się i wskoczyłam na łóżko, po czym położyłam swoje chłodne dłonie na jego nagim torsie. Chłopak odruchowo nabrał powietrza w płuca i odsunął się odrobinę.
- Bierz te łapy, później znowu przez najbliższe piętnaście minut będę hibernował. - spojrzał na mnie przerażony, jego śmieszna mina rozśmieszyła mnie.
- Nie ma za co kotku. - zmrużyłam oczy i zamrugałam kilkakrotnie. Po dłuższych namowach udało mi się go wygonić z łóżka. Szemrając coś pod nosem udał się w końcu do łazienki, skąd usłyszałam charakterystyczny szum wody. Sięgnęłam po hotelową ulotkę. Wybrałam numer, do anglojęzycznej recepcji.
- Recepcja hotelowa, słucham - usłyszałam głos kobiety, brzmiała niemal jak robot.
- Dzień dobry. Chciałam złożyć zamówienie. - westchnęłam zastanawiając się na co tak naprawdę mam ochotę. - Poproszę - zerknęłam do karty dań. - Sałatkę Cesar i parzone Latte, a dla drugiej osoby typowe brytyjskie śniadanie, tylko bez jajek, jest uczulony. - zaśmiałam się.
- Zamówienie zostanie zrealizowane w przeciągu dwudziestu minut. Proszę podać numer bungalowu.
- Jasne. - zeskoczyłam z łóżka i podbiegłam na molo.- Apartament na wodzie 33b. - uśmiechnęłam się do słuchawki i wróciłam do klimatyzowanego wnętrza.
- Dziękujemy, życzymy smacznego. - zadowolona z mojej błyskotliwości opadłam na materac. Nie spodziewałam się po sobie takiej lotności, ba. Nigdy nie sądziłam, że domyślę się, żeby zrobić coś takiego.
- Pasowało by coś zjeść, co ? - usłyszałam nad uchem chrypliwy głos. Chwilę później sprawnym ruchem przyciągnęłam go do siebie i wylądował zupełnie na mnie.
- Byłam szybsza. - pokiwałam brwiami i założyłam mokry kosmyk jego włosów za ucho.
- Rossalie ? - spojrzał na mnie podejrzliwie. - Zamówiłaś nam śniadanie ? - zmarszczył czoło. Wyszczerzyłam się triumfalnie i skinęłam głową. Położyłam się na brzuchu i energicznie zaczęłam machać nogami, oczywiście wcześniej zwaliłam z siebie protestującego Loczka. - Ale mam mądrą dziewczynę. - cmoknął mnie w usta, już miałam mówić, że mam mądrego chłopaka ... ale nie., nie lubię kłamać. Po chwili rozległo się pukanie do drzwi, zerwałam się i odebrałam śniadanie od kobiety w hotelowym uniformie.
- Dzięki wielkie. - uśmiechnęłam się i przejęłam obficie zapełnioną tackę. Aż an sam widok pociekła mi ślinka. - Proszę dopisać do rachunku. Dziękuję. - pośpiesznie zamknęłam drzwi.
- Aaaa no nie wierzę. - widząc mnie poderwał się do góry, wyrwał mi z rąk tacę i rozłożył wszystko przy stole. Zaczęliśmy w ciszy jeść, szczerze to byłam wygłodzona za wszelkie czasy. Wczoraj po przylocie nie wepchnęłam w siebie niczego. Po jakże pysznym i sytym śniadanku zdecydowaliśmy się, że wyjdziemy na plażę. Spakowałam do torby najpotrzebniejsze rzeczy w tym kilka kremów z filtrem, odtwarzacz muzyki i telefon. Zastanawiałam się jeszcze nad książką, ale Harrold stwierdził, że mam się rozerwać, no to czemu nie? Zadowoleni pozamykaliśmy dokładnie nasz domek i rozłożyliśmy ręczniki na pobliskiej plaży, było kilka osób, ale nikt nie rzucił się na nas, jest dobrze.
- Ale pięknie. - powiedział zafascynowany, od dłuższego czasu siedział i lustrował lazurowy ocean. - Nasmarować cię ? - zerknął na mnie przez ramię, w sumie to i tak miałam to właśnie robić, więc czemu miałby mnie nie wyręczyć.
- Jasne.- położyłam się na brzuchu. Harry usiadł gdzieś na wysokości moich lędźwi i zaczął wsmarowywać krem z filtrem w moje plecy przyjemnie je przy tym masując.Poczułam się zrelaksowana a pod wpływem zadawanej mi przyjemności mruczałam cicho.
- Cholera miałem dzwonić do Louisa. - wywrócił oczami. - Mogę z twojego ? Mój się rozładował. - oświadczył. Leniwie wyjęłam komórkę z torby i rzuciłam w jego kierunku. - Tylko mi minut nie nabij. - zaśmiałam się. Loczek oddalił się, a kojący szum fali spowodował, że zaczęłam powoli usypiać. Przyjemny sen na jawie, słońce pieszczące rozgrzaną skórę, zaraz, zaraz. Poczułam mocny uścisk w talii. Otwarłam oczy, ten idiota zmierzał do wody !
- Harry, puść mnie. - warknęłam. Szarpałam się a ten nawet nie słuchał. - Tylko spróbuj. - wycedziłam przez zęby, nienawidzę być mokra. - Puszczaj idioto !- krzyknęłam.
- Wedle życzenia. - wyszczerzył się cwaniacko. Później usłyszałam chlupnięcie i cała zanurzona byłam w tym mokrym gównie.
-Jesteś nienormalnym debilem! - darłam się wychodząc z wody. Szłam w stronę ręcznika, chciałam się jak najszybciej wysuszyć. Opatuliłam się jego ręcznikiem i podkuliłam nogi pod brodę, nienawidzę kąpać się w morzu, czy tam oceanie. Jest słone ! Szczypią mnie oczy, mam ochotę wydłubać je sobie paluchami, ale wolę widzieć jego minę podczas mojej zemsty, która na pewno nadejdzie.
- Jesteś zła na? - zapytał mierząc mnie wzrokiem, szczerząc się jak idiota klapnął na gorącym piasku i zrobiła się z niego jedna wielka panierka.
- Nie coś ty… - zażartowałam - Jestem wściekła! Jesteś
nienormalny! Myślałam, że to ty jesteś straszny, ale chyba się myliłam. - usiadłam obrażonego
dzieciaka, wesoły Loczek niespodziewanie naparł na mnie i przygnieździł do koca -A złaź ty, ty, ty kotlecie jeden. - odepchnęłam go od siebie i zwinnym ruchem przeturlałam się obok.
- Kotlecie ? - prychnął. Otrzepałam go z piasku, dopiero później zrozumiał o co tak na prawdę mi z tym chodziło, i on mi mówi, że ja jestem tępa . No ludzie trzymajcie mnie, bo cyce opadają. Miał poważną minę, jakby chciał mnie
wzrokiem zabić. Nagle złapał mnie w talii i popchnął tak, że wylądowałam
na plecach, a on na mnie. Łaskotał mnie jak opętany.
- Przestań! Harruś. Harroldziku. Harriet. Kochanie. Żabeczko. Kotleciku kochany. - darłam się przez śmiech. W odpowiedzi słyszałam
tylko dziki rechot chłopaka. - Styles ! Przestań! - szarpałam się.
- Nie w tym życiu! - łaskotał mnie jeszcze bardziej, a ja powoli opadałam z sił. W końcu przestał.
- Kretyn. - stwierdziłam i postanowiłam odsunąć swój ręcznik na odległość około metra.
- Nie obrażaj się. - po chwili zaczął mnie dźgać pomiędzy żebra i dołączył ręcznik.
- Ja się wcale nie obrażam. - uśmiechnęłam się sztucznie.
- Nie wcale, ale wiesz co? To ja się powinienem obrazić… - zaśmiał się i założył splecione dłonie na klatkę piersiową.
- A niby o co ? - prychnęłam
- Nazwałaś mnie kotletem. - wywinął wargę i upozorował płacz. Zdecydowanie za dużo czasu spędzał ostatnio z Louisem, to widać, słychać i te pe. Zmęczona naszą zabawą oparłam głowę o jego tors, a Loczek w odpowiedzi objął mnie. No i proszę, umie się uspokoić jak chce, co za dzięcioł. Zamiast dać mi się spokojnie wyspać na słońcu zrealizował swój plan i ponownie zaciągnął mnie do wody. Wbiegliśmy jak na znak podejmując rywalizację kto wbiegnie dalej bez wywrócenia się. Dobrze mu tak mówić, hasał po falach jak antylop a ja ? Na swoich nóziach pozbawionych wszelakiej koordynacji ? Wbiegłam po pas i szukałam Loczka przed sobą, nigdzie go nie było. Oczy zaczęły mi łzawić, słona woda była wszędzie. Poczułam jak obejmuje mnie od tyłu, zaraz potem złożył pocałunek na mojej szyi. Nawet i w tak dramatycznej sytuacji dla moich włosów i skóry dało się wyczuć romantyzm. Ułożył wygodnie podbródek na moim ramieniu i zacisnął dłonie na mej talii.
- Kochana wariatka. - szepnął i przejechał czubkiem nosa po wrażliwej skórze za uchem. Dobrze, że byłam podtrzymywana, bo gdyby nie jego silne dłonie to na pewno leżałabym wśród alg.
- Kochany wariat. - obróciłam głowę i pochwyciłam w dłonie jego policzki. Zdecydowanie piękne zakończenie tego dnia. Pocałunek o zachodzie słońca nad oceanem. Marzenie z dzieciństwa zaliczone.
***
Już się bałam, że się nie wyrobię z rozdziałem , ale nie chciałam Was zawieść. Rozdział byłby o wiele wcześniej ale oglądałam powtórki sezonów jednego z seriali i krótko mówiąc szukałam inspiracji. Mam nadzieję, że rozdział się Wam podoba.
Komentujcie kochani :)))